- Liss! Chodź już! - usłyszałam z dołu głos Zayn'a. Szybko zapięłam bransoletkę, chwyciłam torebkę i wybiegłam z sypialni. Gdy zeszłam na dół Malik stał oparty o poręcz schodów. Zlustrował mnie wzrokiem. Jego mina nie była zbyt ciekawa. - Chcesz tak iść? - uniósł brew.
- Coś nie tak? - zapytałam, schodząc z ostatniej schody.
- Ta sukienka jest zdecydowanie za krótka. - podszedł i usiłował ściągnąć w dół granatową, obcisłą sukienkę do połowy ud.
- Przestań, bo porwiesz! - trzepnęłam go w dłoń. Spojrzał mi w oczy.
- Przebierz się. - powiedział tonem, nie znoszącym sprzeciwu. Nie chciałam już się kłócić, więc wręczyłam mu torebkę i pobiegłam ubrać czerwoną suknię przed kolano.
- Od razu lepiej. - uśmiechnął się, gdy ubierałam szpilki. Wciągnął buty i wziął Noelle na ręce. We dwoje ruszyli do samochodu. Westchnęłam, zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę czarnej limuzyny.
- Dziś bez ochroniarzy? - zapytałam, siadając obok fotelika Noelle.
- Paul jest już na miejscu, będzie też kilku innych. Nie są tu potrzebni. - odpowiedział, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
- Aha. - resztę drogi odbyliśmy w ciszy. Zayn ani razu na mnie nie spojrzał. Nawet Ami nic nie mówiła. Gdy dotarliśmy na miejsce, mój mąż pomógł mi wysiąść, po czym wziął Noelle na ręce. Wolną dłoń splótł z moją. Nie cierpię, kiedy gra dobrego i troskliwego, a tak naprawdę jest oziębły i brutalny. Wszędzie roiło się od fotografów... Oto powód. Razem z Paulem ruszyliśmy w stronę rezydencji Tomlinsonów. W środku był już tłum ludzi. Podszedł do nas Louis.
- Cześć! - usiłował przekrzyczeć muzykę. Przytulił nas na powitanie. - Zayn zanieś Ami do góry, do pokoju Tommy'ego. Jest tam opiekunka. A potem zapraszam do zabawy. Tylko nie roznieś mi domu Malik. - zaśmiał się i ruszył dalej. Chciałam poszukać kogoś znajomego, ale Zayn nie chciał mnie puścić. Spojrzałam na niego pytająco. Wskazał głową na piętro. Kiwnęłam i razem udaliśmy się na górę.
- Liczę, że będziesz grzeczna. - syknął, gdy schodziliśmy z powrotem na parter. - Chyba, że chcesz kolejną karę. Tym razem nie będę taki delikatny. - uśmiechnął się złośliwie i ruszył w tłum. Westchnęłam i rozejrzałam się. Nie widziałam nikogo znajomego. Parę sław... Rozpoznałam rudą czuprynę Ed'a i dwie dziewczyny z Fifth Harmony. Lauren i Camille. Nagle coś przykuło moją uwagę. Tlenione blond włosy. Ich właściciel właśnie zniknął w kuchni. Uśmiechnęłam się na myśl o Niall'u. Dawno z nim nie rozmawiałam. Przedarłam się przez spoconych ludzi i w końcu dotarłam do kuchni. Nikogo prócz Niall'a tam nie było.
- Cześć! - obdarowałam go promiennym uśmiechem. Spojrzał na mnie nieprzytomnie. Czyżby już był wstawiony? - Niall? - chwiejnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać. Otworzył ramiona i wpadł na mnie, o mało nas nie przewracając.
- Dobrze, ż.. Że jes... Jest...t.. Kurde!
- Jestem... - zaśmiałam się cichutko. Objęłam go jedną ręką i podprowadziłam do krzesła, stojącego przy kuchennym blacie. Sama usiadłam obok. - Widzę, że świętowanie idzie pełną parą?
- Pff.. - prychnął.
- Co się dzieje Niall?
- Życie. Pojebane życie Liss. - zaczął się rozglądać. - M.. Mój drink...
- Dosyć wypiłeś Niall. - zapewniłam. - Lepiej powiedz, o co chodzi. Ulży ci. - pogładziłam go po ramieniu.
- Karen.. - zaciął się. - Zerwałem z Karen... - omal nie zakrztusiłam się własną śliną. Niall zerwał z Karen?! Przecież byli razem już tak długo. Wydawało mi się, że są wzorem idealnej pary.
- Jak to się stało?
- Normalnie. - wzruszył ramionami. - Przyszedłem do domu, zrobiła mi awanturę, o to że wyszedłem na piwo do Liam'a. Kłóciliśmy się i kazałem jej wypieprzać z mojego domu.
- Cóż... - westchnęłam. Nie mam pojęcia, jak mu pomóc. - Często się kłóciliście?
- Dwa, trzy razy dziennie. Najczęściej o byle co. Nabrudzone w ko... korytarzu, nieodebrany telefon, nieumyte naczynia...
- Skoro kłóciliście się o takie rzeczy, to... Chyba nie było dla was przyszłości. - starałam się być jak najbardziej delikatna.
- Nie upiłem się dlatego, że zerwaliśmy. - powiedział, a kącik jego warg powędrował do góry. - N.. Nie jestem aż tak zdesperowany... Puściła się. - skierował swoje niebieskie tęczówki na splecione dłonie.
- Że jak?!
- Zdradziła mnie. Pieprzyła się z innym, nazywaj to jak chcesz. - jego przepełnione bólem spojrzenie powędrowało na mnie. Wpatrywałam się w jego głębokie jak ocean oczy. On za to usiłował wyczytać coś z moich. - Co z Zayn'em?
- A co ma być? - szybko utkwiłam wzrok w swoich paznokciach.
- Spójrz na mnie. - nie podniosłam oczu. Niall jest jak.... Rentgen. Potrafi wyczuć jakie uczucia mną władają. Ze spojrzenia wyczytuje, co się ze mną działo.
- Elissa? - poczułam jego miękką dłoń na podbródku. Delikatnie zmusił mnie, bym na niego spojrzała. Przypomniałam sobie wczorajszą kłótnie z Zayn"em. O tym, co do mnie mówił. Jak mną gardził. - Zabije sukinsyna! - momentalnie zerwał się z krzesła. Ruszył do pokoju obok. Pobiegłam za nim.
- Niall stój! - zawołałam za nim. Na nic. Szukał Zayn'a i najwyraźniej nie zamierzał nikogo słuchać. Jeśli Zayn dowie się, że Niall wie... Będzie ze mną jeszcze gorzej. Ale przecież to, co się wczoraj stało... Zayn był zazdrosny. To dlatego popłynęły te wszystkie słowa. Kocha mnie i nie chce się mną dzielić z nikim innym. - Niall! - najmocniej jak potrafiłam przytrzymałam go za ramię.
- Uderzył cię... - szepnął Niall. - Teraz ja uderzę jego.
- Niall nie! - syknęłam.
- Chcesz, żeby w końcu cię pobił?! A Ami?! Co jeśli weźmie się za nią?
- Zayn nie jest taki jaki myślisz. On... Przepraszał mnie cały dzień. Mówił, że żałuje i chce się zmienić. - skłamałam. Tylko kłamstwo było moim ratunkiem. - A ja chcę dać mu szanse Niall! Zayn nie może wiedzieć...
- O czym? - usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos. Zdążyłam tylko wymienić z Niall'em szybkie spojrzenie i odwróciłam się do Zayn'a. Nie wiedziałam co robić, więc po prostu wpadłam w jego ramiona.
- Kotuuś! - zawołałam. Długo się od niego nie odrywałam. Choć za pewne zdziwiony oplótł mnie mocno swoimi ramionami. Po chwili poczułam jego ciepłe dłonie na moich biodrach. Delikatnie, lecz stanowczo mnie od siebie odsunął. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
- O czym? - powtórzył.
- Zayn... Kochanie w domu, dobrze? - uśmiechnęłam się.
- Oj daj spokój! - Niall podszedł bliżej i chwycił Zayn'a za ramię. Co do jasnej cholery ten idiota kombinuje?! - Powiedz mu. - zwrócił się do mnie. Patrzyłam na niego pytająco.
- O czym? - drążył temat Mulat.
- No właśnie Niall. O czym?!
- Nie stresuj się. Nie wolno ci. - Niall pogładził mnie po ręce. Trzepnęłam jego dłoń.
- Powiedz w końcu o co ci chodzi! - warknęłam.
- Zayn... - zwrócił się do Mulata. - Gratuluje! - uściskali się.
- Czego? - zapytał mój mąż, gdy Niall z powrotem stał obok.
- Będziesz ojcem. Znowu! - roześmiał się. Wpierdzielę mu! Jak on mógł powiedzieć mu taką bujdę?! Co ten człowiek najlepszego wyrabia!
- Czemu nie powiedziałaś od razu? - podbiegł do mnie, chwycił mnie i mocno do siebie przytulił. Spojrzałam na Niall'a. Kiwnął tylko głową. Westchnęłam i kontynuowałam to jego chore kłamstwo.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę... - wydukałam, gdy cały rozpromieniony mnie puścił. Miałam ochotę przyłożyć Niall'owi, ale ten gdzieś zniknął. Po chwili muzyka ucichła, a ja zobaczyłam blondyna, stojącego na stole.
- Drodzy państwo! - zawołał jak najgłośniej. Wszystkie głosy ucichły, a spojrzenia skierowały się na niego. - Miło mi w.. widzieć tu Was wszystkich. Świętujemy razem z El i Louis'em ciążę naszej kochanej Elci. Jednak mamy jeszcze jeden powód do świętowania. Otóż... - spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. - Nasza słodka parka, Liss i Zayn także spodziewają się kolejnego potomka! - wskazał dłonią na nas. Zabije. Nie daruje! Jak mam to odkręcić?! Tłum zaczął bić brawo, a Zayn mnie pocałował. Potem przyjmowaliśmy już tylko gratulacje. Zayn był cały rozpromieniony, a ja?! Magicznie zajdę w tą ciążę?! Jedno jest pewne. Niall pomoże mi to wszystko wyjaśnić. To jego głupkowaty pomysł...