poniedziałek, 3 sierpnia 2015

[08]

- Liss! Chodź już! - usłyszałam z dołu głos Zayn'a. Szybko zapięłam bransoletkę, chwyciłam torebkę i wybiegłam z sypialni. Gdy zeszłam na dół Malik stał oparty o poręcz schodów. Zlustrował mnie wzrokiem. Jego mina nie była zbyt ciekawa. - Chcesz tak iść? - uniósł brew.
- Coś nie tak? - zapytałam, schodząc z ostatniej schody.
- Ta sukienka jest zdecydowanie za krótka. - podszedł i usiłował ściągnąć w dół granatową, obcisłą sukienkę do połowy ud.
- Przestań, bo porwiesz! - trzepnęłam go w dłoń. Spojrzał mi w oczy.
- Przebierz się. - powiedział tonem, nie znoszącym sprzeciwu. Nie chciałam już się kłócić, więc wręczyłam mu torebkę i pobiegłam ubrać czerwoną suknię przed kolano.
- Od razu lepiej. - uśmiechnął się, gdy ubierałam szpilki. Wciągnął buty i wziął Noelle na ręce. We dwoje ruszyli do samochodu. Westchnęłam, zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę czarnej limuzyny.
- Dziś bez ochroniarzy? - zapytałam, siadając obok fotelika Noelle.
- Paul jest już na miejscu, będzie też kilku innych. Nie są tu potrzebni. - odpowiedział, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
- Aha. - resztę drogi odbyliśmy w ciszy. Zayn ani razu na mnie nie spojrzał. Nawet Ami nic nie mówiła. Gdy dotarliśmy na miejsce, mój mąż pomógł mi wysiąść, po czym wziął Noelle na ręce. Wolną dłoń splótł z moją. Nie cierpię, kiedy gra dobrego i troskliwego, a tak naprawdę jest oziębły i brutalny. Wszędzie roiło się od fotografów... Oto powód. Razem z Paulem ruszyliśmy w stronę rezydencji Tomlinsonów. W środku był już tłum ludzi. Podszedł do nas Louis.
- Cześć! - usiłował przekrzyczeć muzykę. Przytulił nas na powitanie. - Zayn zanieś Ami do góry, do pokoju Tommy'ego. Jest tam opiekunka. A potem zapraszam do zabawy. Tylko nie roznieś mi domu Malik. - zaśmiał się i ruszył dalej. Chciałam poszukać kogoś znajomego, ale Zayn nie chciał mnie puścić. Spojrzałam na niego pytająco. Wskazał głową na piętro. Kiwnęłam i razem udaliśmy się na górę.
- Liczę, że będziesz grzeczna. - syknął, gdy schodziliśmy z powrotem na parter. - Chyba, że chcesz kolejną karę. Tym razem nie będę taki delikatny. - uśmiechnął się złośliwie i ruszył w tłum. Westchnęłam i rozejrzałam się. Nie widziałam nikogo znajomego. Parę sław... Rozpoznałam rudą czuprynę Ed'a i dwie dziewczyny z Fifth Harmony. Lauren i Camille. Nagle coś przykuło moją uwagę. Tlenione blond włosy. Ich właściciel właśnie zniknął w kuchni. Uśmiechnęłam się na myśl o Niall'u. Dawno z nim nie rozmawiałam. Przedarłam się przez spoconych ludzi i w końcu dotarłam do kuchni. Nikogo prócz Niall'a tam nie było.
- Cześć! - obdarowałam go promiennym uśmiechem. Spojrzał na mnie nieprzytomnie. Czyżby już był wstawiony? - Niall? - chwiejnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać. Otworzył ramiona i wpadł na mnie, o mało nas nie przewracając.
- Dobrze, ż.. Że jes... Jest...t.. Kurde!
- Jestem... - zaśmiałam się cichutko. Objęłam go jedną ręką i podprowadziłam do krzesła, stojącego przy kuchennym blacie. Sama usiadłam obok. - Widzę, że świętowanie idzie pełną parą?
- Pff.. - prychnął.
- Co się dzieje Niall?
- Życie. Pojebane życie Liss. - zaczął się rozglądać. - M.. Mój drink...
- Dosyć wypiłeś Niall. - zapewniłam. - Lepiej powiedz, o co chodzi. Ulży ci. - pogładziłam go po ramieniu.
- Karen.. - zaciął się. - Zerwałem z Karen... - omal nie zakrztusiłam się własną śliną. Niall zerwał z Karen?! Przecież byli razem już tak długo. Wydawało mi się, że są wzorem idealnej pary.
- Jak to się stało?
- Normalnie. - wzruszył ramionami. - Przyszedłem do domu, zrobiła mi awanturę, o to że wyszedłem na piwo do Liam'a. Kłóciliśmy się i kazałem jej wypieprzać z mojego domu.
- Cóż... - westchnęłam. Nie mam pojęcia, jak mu pomóc. - Często się kłóciliście?
- Dwa, trzy razy dziennie. Najczęściej o byle co. Nabrudzone w ko... korytarzu, nieodebrany telefon, nieumyte naczynia...
- Skoro kłóciliście się o takie rzeczy, to... Chyba nie było dla was przyszłości. - starałam się być jak najbardziej delikatna.
- Nie upiłem się dlatego, że zerwaliśmy. - powiedział, a kącik jego warg powędrował do góry. - N.. Nie jestem aż tak zdesperowany... Puściła się. - skierował swoje niebieskie tęczówki na splecione dłonie.
- Że jak?!
- Zdradziła mnie. Pieprzyła się z innym, nazywaj to jak chcesz. - jego przepełnione bólem spojrzenie powędrowało na mnie. Wpatrywałam się w jego głębokie jak ocean oczy. On za to usiłował wyczytać coś z moich. - Co z Zayn'em?
- A co ma być? - szybko utkwiłam wzrok w swoich paznokciach.
- Spójrz na mnie. - nie podniosłam oczu. Niall jest jak.... Rentgen. Potrafi wyczuć jakie uczucia mną władają. Ze spojrzenia wyczytuje, co się ze mną działo.
- Elissa? - poczułam jego miękką dłoń na podbródku. Delikatnie zmusił mnie, bym na niego spojrzała. Przypomniałam sobie wczorajszą kłótnie z Zayn"em. O tym, co do mnie mówił. Jak mną gardził. - Zabije sukinsyna! - momentalnie zerwał się z krzesła. Ruszył do pokoju obok. Pobiegłam za nim.
- Niall stój! - zawołałam za nim. Na nic. Szukał Zayn'a i najwyraźniej nie zamierzał nikogo słuchać. Jeśli Zayn dowie się, że Niall wie... Będzie ze mną jeszcze gorzej. Ale przecież to, co się wczoraj stało... Zayn był zazdrosny. To dlatego popłynęły te wszystkie słowa. Kocha mnie i nie chce się mną dzielić z nikim innym. - Niall! - najmocniej jak potrafiłam przytrzymałam go za ramię.
- Uderzył cię... - szepnął Niall. - Teraz ja uderzę jego.
- Niall nie! - syknęłam.
- Chcesz, żeby w końcu cię pobił?! A Ami?! Co jeśli weźmie się za nią?
- Zayn nie jest taki jaki myślisz. On... Przepraszał mnie cały dzień. Mówił, że żałuje i chce się zmienić. - skłamałam. Tylko kłamstwo było moim ratunkiem. - A ja chcę dać mu szanse Niall! Zayn nie może wiedzieć...
- O czym? - usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos. Zdążyłam tylko wymienić z Niall'em szybkie spojrzenie i odwróciłam się do Zayn'a. Nie wiedziałam co robić, więc po prostu wpadłam w jego ramiona.
- Kotuuś! - zawołałam. Długo się od niego nie odrywałam. Choć za pewne zdziwiony oplótł mnie mocno swoimi ramionami. Po chwili poczułam jego ciepłe dłonie na moich biodrach. Delikatnie, lecz stanowczo mnie od siebie odsunął. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
- O czym? - powtórzył.
- Zayn... Kochanie w domu, dobrze? - uśmiechnęłam się.
- Oj daj spokój! - Niall podszedł bliżej i chwycił Zayn'a za ramię. Co do jasnej cholery ten idiota kombinuje?! - Powiedz mu. - zwrócił się do mnie. Patrzyłam na niego pytająco.
- O czym? - drążył temat Mulat.
- No właśnie Niall. O czym?!
- Nie stresuj się. Nie wolno ci. - Niall pogładził mnie po ręce. Trzepnęłam jego dłoń.
- Powiedz w końcu o co ci chodzi! - warknęłam.
- Zayn... - zwrócił się do Mulata. - Gratuluje! - uściskali się.
- Czego? - zapytał mój mąż, gdy Niall z powrotem stał obok.
- Będziesz ojcem. Znowu! - roześmiał się. Wpierdzielę mu! Jak on mógł powiedzieć mu taką bujdę?! Co ten człowiek najlepszego wyrabia!
- Czemu nie powiedziałaś od razu? - podbiegł do mnie, chwycił mnie i mocno do siebie przytulił. Spojrzałam na Niall'a. Kiwnął tylko głową. Westchnęłam i kontynuowałam to jego chore kłamstwo.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę... - wydukałam, gdy cały rozpromieniony mnie puścił. Miałam ochotę przyłożyć Niall'owi, ale ten gdzieś zniknął. Po chwili muzyka ucichła, a ja zobaczyłam blondyna, stojącego na stole.
- Drodzy państwo! - zawołał jak najgłośniej. Wszystkie głosy ucichły, a spojrzenia skierowały się na niego. - Miło mi w.. widzieć tu Was wszystkich. Świętujemy razem z El i Louis'em ciążę naszej kochanej Elci. Jednak mamy jeszcze jeden powód do świętowania. Otóż... - spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. - Nasza słodka parka, Liss i Zayn także spodziewają się kolejnego potomka! - wskazał dłonią na nas. Zabije. Nie daruje! Jak mam to odkręcić?! Tłum zaczął bić brawo, a Zayn mnie pocałował. Potem przyjmowaliśmy już tylko gratulacje. Zayn był cały rozpromieniony, a ja?! Magicznie zajdę w tą ciążę?! Jedno jest pewne. Niall pomoże mi to wszystko wyjaśnić. To jego głupkowaty pomysł...

wtorek, 28 lipca 2015

[07]

- Gratulacje! - rzuciłam się brunetce na szyję.
- Dziękuję. - odpowiedziała z uśmiechem, odwzajemniając uścisk.
- To dlatego Louis z samego rana wyciągnął Zayn'a z domu? - zapytałam prowadząc brunetkę do salonu. - Ami! Tommy przyszedł. - czterolatka podeszła i wzięła synka Eleanor i Lou za rękę. Zaprowadziła go do pokoju z zabawkami.
- Tak. Cieszy się jak dziecko. - roześmiała się El, siadając na kanapie.
- Liczysz na chłopca, czy dziewczynkę? - zapytałam podekscytowana.
- Szczerze? Bez różnicy. Natomiast Louis koniecznie chce mieć dziewczynkę. Mówi, że jeśli znów będziemy mieli synka, będzie próbował aż do skutku. - rozmawiałyśmy tak jeszcze przez ok. 4 godziny. O 14 Eleanor zabrała Tommy'ego i pojechała do domu. Za to ja znów siedziałam zamknięta w czterech ścianach, razem z Ami. Gdy mała zasnęła zabrałam się za robienie obiadu. Akurat kroiłam marchewkę, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Lekko się zdziwiłam, bo nie spodziewałam się gości. Nie mógł być to Zayn, bo ma swoje klucze, a w dodatku oblewa z Louis'em ciążę Eleanor, co znaczy że prędko nie wróci. Wytarłam ręce i ruszyłam otworzyć drzwi. Kiedy je otworzyłam zamarłam. Stał w nich ten sam mężczyzna. Mężczyzna z kamienicy. Ten sam, który pomagał Tamarze wykonać zlecenie. Chciałam szybko zatrzasnąć drzwi, ale niechciany gość wepchnął się do środka.
- Zamknij drzwi, jeśli nie chcesz kłopotów - poradził i ruszył do salonu. Wykonałam polecenie i udałam się za nim. Rozsiadł się wygodnie na fotelu. - Ładnie tu macie.
- Dz... Dziękuję. - odpowiedziałam niepewnie. Czego ten człowiek ode mnie chce? Wziął do ręki maskotkę Noelle.
- Czyje? - zapytał, unosząc zabawkę.
- Syna koleżanki. - odparowałam. Nie może wiedzieć, że w pokoju obok śpi moja córka. Jeśli przyszedł tylko po mnie, nie mogę jej narażać.
-Nie ładnie kłamać. - uśmiechnął się.
- Słucham? - odwrócił zabawkę i zaczął czytać.
- " Dla małej Noelle. Kocham cię. Tatuś". - spojrzał na mnie. Nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca.
- Jeśli nie chcesz, żeby twojej córce się coś stało, powiesz mi całą prawdę. Pełne imiona i nazwisko.
- Elissa Melanie Malik.
- Panna? - pokręciłam głową. - Imię męża i córki?
- Zayn Javadd i Noelle Ami.- mój głos drżał coraz to bardziej i bardziej.
- Wiek? Każdego.
- Ja mam 25 lat, Zayn 27, a Ami 4
- Jak długo jesteście małżeństwem?
- 4 lata.
- Pracujesz?
- Nie.
- To teraz koniec tych podchodów i przejdziemy do rzeczy. Widziałaś za dużo, wiesz za dużo. Masz dwie opcje. Albo dołączysz do nas, albo cię zabiję. Masz minutę na podjęcie decyzji.
- A... Ale.. Nic nikomu nie powiem! Przysięgam! Będę milczeć jak grób! - próbowałam przekonać Dylana. Na nic.
- Czyli opcja numer 1, - westchnął. Zdawało mi się, jakby w ogóle nie słyszał moich próśb. - O 12 w nocy będę czekał za rogiem. Lepiej, żeby ten twój mąż nie wiedział, że wychodzisz, chyba że to on ma skończyć w piachu. Widzimy się później. - wstał i wyszedł. Czy to co się właśnie stało, działo się naprawde?! Brzmi jak jakiś popaprany film! I po co zgodziłam się pomóc Tamarze? No po co?! Przez to wszystko życie mojej rodziny wisi na włosku! Znów usłyszałam trzask drzwi. Czyżby mój oprawca się rozmyślił i woli rozwiązać problem w tradycyjny sposób?
- Elissa! - w pokoju zjawił się rozwścieczony Zayn. Nie mam pojęcia co go tak zezłościło.
- Tak? - Zapytałam niepewnie. Podszedł tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami.
- Kto. Tu. Był? - wycedził.
- Eleanor z Tommy'm. - odpowiedziałam.
- Nie o to mi chodzi.
- To o co? - jeśli Zayn widział jak Dylan wychodzi mam przechlapane.
-Nie rób ze mnie idioty! - wrzasnął. Odruchowo zaczęłam się cofać. Zayn przybliżał się do mnie. W końcu wylądowałam na ścianie. - Może powtórzę. KIM ON JEST?!
- Zayn ja niewiem o co ci chodzi!
- Nie kłam! - znów krzyczał. - Zdradzasz mnie suko!
- Zayn nie! - łzy napływały mi do oczu. - Nie!
- Miej odwagę i się przyznaj! - złapał mnie za ramiona i mocno mną potrząsnął. Uderzyłam głową o ścianę.
- Zayn nie zdradziłam cię! - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Łżesz! - znów poczułam ostry ból na policzku. Złapałam się za to miejsce. - Przyznaj się! Co robiliście?!
- Nic! - rozpłakałam się. - Szukał Tamary. On tylko szukał Tamary...
- I mam ci uwierzyć w tą bajeczkę?!
- Zayn proszę! Nie kłamię!
- Uprawiałaś z nim seks! Przyznaj się! Powiedz, że jesteś dziwką i miejmy to za sobą! - pociągnął mnie za włosy, tak bym na niego spojrzała.
- Nigdy cię nie zdradziłam. - powiedziałam, spoglądając w jego czekoladowe tęczówki. - Nigdy, ale to przenigdy. - puścił mnie. Osunęłam się po ścianie. Zayn stał chwilę nade mną, po czym usiadł obok.
- Dobrze ci było? - zapytał już całkiem spokojnie. - Jest lepszy niż ja? To teraz posłuchaj. Jeśli jeszcze raz go tu zobaczę zabije i jego i ciebie, a na końcu siebie. Skoro tak ci się z nim podobało to teraz ja będę cie pieprzył tak, że nie zaznasz spokoju. Nie obchodzi mnie, co o tym myślisz. - oparł głowę o ścianę i ciężko westchnął.
- Zayn... - zaczęłam niepewnie. - Kocham cię i nigdy cie nie zdradziłam. Nigdy. Dylana poznałam przedwczoraj. Tamara chciała wyjść na spacer i porozmawiać. Natknęłyśmy się na niego. Okazało się, że to znajomy z jej licealnej klasy. Obiecali sobie, że kiedyś się spotkają i powspominają. Ale żadne z nich nie podało adresu. Dylan widział jak wchodzę do domu i przyszedł zapytać się o adres Tamary. Nic więcej. Słyszysz? Nic! Przysięgam!
- usłyszałam hałas z kuchni. Przecież zostawiłam zupę na gazie! Usiłowałam wstać. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo boli mnie głowa. Syknęłam z bólu, ale mimo to wstałam. Skierowałam się do kuchni. Zupa znajdowała się wszędzie. Na kuchence, na pobliskiej szafie i na ziemi. Usłyszałam, jak ktoś wszedł za mną. Nie odwróciłam się.
- Idiotka... - skomentował Mulat i wyszedł z pomieszczenia. Powoli zabrałam się za sprzątanie. Gdy skończyłam poszłam do łazienki, żeby doprowadzić siebie do porządku. Idąc nigdzie nie widziałam Zayn'a. Pewnie znów siedzi z Harry'm. Reszta dnia minęła mi w miarę spokojnie. Noelle wstała, nakarmiłam ją, pobawiłyśmy się, w międzyczasie zadzwoniłam do Niall'a. A potem nastał wieczór. Noelle juz spała, a ja ruszyłam pod prysznic. Gdy umyta i ubrana w piżamę weszłam do sypialni. Zauważyłam leżącego na łóżku Zayn'a. Nie odezwałam się ani słowem. Powoli podeszłam do swojej strony łóżka i wsunęłam się pod kołdrę.
- Udowodnisz mi coś. - zaczął chłodno Zayn. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. - Mam tu taki tester. Pozwala sprawdzić ile godzin temu uprawiałaś seks. Jeśli nie masz nic na sumieniu grzecznie go zrobisz. - chwile wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Czy ten człowiek jest normalny?! Bez słowa chwyciłam paczuszkę i poszłam do łazienki. Wróciłam po chwili i stanęłam nad Zayn'em wręczając mu przedmiot.
- Mamy 21:16. Miałem cię dla siebie rano około 9... Nie zdradziłaś mnie. - przyznał. - Jutro o 16 idziemy na przyjęcie do Louis'a i Eleanor. I nie mam zamiaru wysłuchiwać żadnych fochów, czy znosić twoich min. Pójdziesz tam z uśmiechem na ustach. Jasne?
- Tak. - odpowiedziałam chłodno.


***


- Podsumowując... - zaczął pan Riddle, gdy siedziałam na przeciw niego w kryjówce mafii. - Dostajesz tylko zlecenia nocne. Póki co w duetach z Tamarą. Nikt nie może wiedzieć o tym, co robisz w nocy. Gdy informacja o nas wycieknie pierwszą podejrzaną będziesz ty. Zapewne wiesz, co się wtedy z tobą stanie. I nie radze iść na policje,chyba że chcesz pożegnać się ze swoją córeczką... Noelle tak? No. A teraz wyjdź. Tamara wkrótce się z tobą skontaktuje. - kiwnęłam głową i jak zombie ruszyłam do wyjścia. Dylan szedł za mną. Oboje skierowaliśmy się do czarnego samochodu.
- Nie bój się. - powiedział, gdy siedzieliśmy już w aucie. - Wbrew pozorom to nie takie straszne. Tylko dbaj o to, żeby twój mąż cie nie nakrył, bo wtedy żarty się kończą. Nie odezwałam się do niego ani słowem. Myślałam, że to wszystko, to jakiś cholerny sen. Cichutko weszłam do domu. Modliłam się, by Zayn spał. Na szczęście ma bardzo mocny sen. Z powrotem wsunęłam piżamę i położyłam się spać. Jednak nie mogłam zasnąć. Za dużo wrażeń jak na jedną noc.









niedziela, 19 lipca 2015

[06]



Rozdział zawiera scenę +18, czytasz na własną odpowiedzialność!


Co ja do jasnej cholery wyprawiam?
- Jesteśmy na miejscu... - szepnęła Tamara. Wskazała stary, rozpadający się budynek.
- Tammy przecież to nie ma sensu. - zatrzymałam ją. - Szef gangu. Nocuje w starej stęchłej kamienicy? To się kupy nie trzyma...
- Wiem. - ruszyła przed siebie. - Ja tylko robię to, co mi kazali Liss. Dla Harry'ego. - dodała ciszej. Przeszłyśmy przez łąkę. Tamara poprowadziła mnie do wnętrza budynku. - Skoro będą wjeżdżać tędy.. - wskazała na jedyny wjazd. - Najlepsza pozycja będzie... - rozejrzała się dookoła. - Tam! - wskazała okno na pierwszym piętrze. Znajdowało się na wprost od wjazdu. - Pospiesz się. - Udałyśmy się we wskazane miejsce.
- Oprzyj się o ścianę i nic nie mów. - ostrzegła. Wykonałam jej polecenia lekko przerażona. Nie była już tą Tamarą sprzed lat. Była silna, niezależna i zdesperowana. Siedziałam już tak z pół godziny w kącie zrujnowanego pokoju. Tammy natomiast siedziała przy oknie z bronią w ręku. Tamara i broń. Przeżyłam taki widok, więc już nic mnie nie powinno zdziwić.
- Jedzie... - szepnęła Tammy. - Nic nie mów i się nie ruszaj...
- Tamara! - do pomieszczenia wszedł napakowany murzyn. Chciałam krzyknąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. - Jest ich piątka. Posuń się. - nieznajomy podszedł do okna. Po drodze zmierzył mnie zimnym wzrokiem. - Później o niej pogadamy. - szepnął. - Strzelasz do gościa w garniaku, ja biorę resztę. - Dziewczyna kiwnęła głową. Spojrzała na mnie. Widziałam w jej oczach lekkie przerażenie, ale ukryte bardzo, bardzo głęboko. Nie chciałam wiedzieć co się wkoło mnie dzieje, więc mocniej objęłam się ramionami. Próbowałam myśleć o czymś miłym. O mojej małej Ami, o jej pierwszych kroczkach. O ślubie moim i Zayn'a, o naszej pierwszej randce. Nagle otworzyłam oczy, bo przestraszył mnie strzał. Najpierw jeden, potem kolejne. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Cała drżałam, jednak nie byłam w stanie się poruszyć. Nie mam pojęcia ile czasu minęło.
- Liss? - poczułam czyjąś rękę na swojej. Otworzyłam oczy. - Po wszystkim. Chodź. - uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Chodźmy do domu.
- Zostaw mnie! - wybuchłam. Nie chciałam tego. To jakoś tak samo... Odsunęłam się od Tamary. Nie panowałam nad sobą. - Morderco...
- Liss nie..
- Dość tego. - nad nami stanął ten sam facet, który pomógł jej zabić. - Zabieramy ją do szefa. Za dużo widziała.
- Nie! - Tamara wstała i zasłoniła mnie własnym ciałem. - To jej nie dotyczy Dylan! Ja poniose wszystkie konsekwencje. Puść ją. Niech wraca do domu. Proszę. - mężczyzna zamyślił sie.
- Ostatni raz pójdę ci na rękę. Zabierz ją stąd. Jutro o 15 widzimy się tam, gdzie zawsze.

***

Nie wiem jak i kiedy, ale znalazłam się w swoim domu, na kanapie. Wkoło mnie stali Zayn, Tamara i Harry.
- Jak do cholery nie wiesz co jej jest?! - Zayn krzyczał na Tammy. - Była u ciebie!
- Zayn zluzuj. - ostrzegł Harry.
- Przecież mówię, że obudziła się z krzykiem! - Tamara wtulała się w Hazze. Czułam się, jakby mnie tam nie było. Myślami dalej byłam w starej kamienicy, a wokół mnie rozbrzmiewały strzały.
- Przestańcie! - wybudziłam się w końcu.
- Liss co jest? - Zayn usiadł obok mnie.
- Zamknij się i mnie przytul. - z oczu pociekły mi łzy. Zayn o dziwo nic nie powiedział i zrobił to, o co go prosiłam. Oparł podbródek na mojej głowie.
- Pora na nas. - szepnął Harry. - Dobranoc. - Wyszedł razem z Tamarą. Zayn nadal nic nie mówiąc wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. położył się razem ze mną na łóżku i głaskał
 troskliwie po włosach. W końcu czułam się w pełni bezpiecznie.
***
-Liss... - usłyszałam zachrypnięty głos Zayn'a. - Liss dziecko płacze.
- To idź do niej. - mruknęłam, chociaż wiedziałam że to bezcelowe. Tak, czy siak to ja wstanę do Noelle.
- Nie zapominasz się? - otworzyłam oczy. - Idź do swojej córki.
- To twoją córką już nie jest? - zapytałam, wstając.
- Jest, jest. A teraz idź ją uspokój, bo chce się wyspać. - westchnęłam i ruszyłam do pokoju Ami. Weszłam cichutko do środka i zobaczyłam, jak mała bawi się misiami w łóżeczku. Miałam nadzieje, że jeszcze uśnie, więc na palcach opuściłam pomieszczenie. Wróciłam do łóżka. Pociągnęłam kołdrę w swoją stronę, by móc się dokładnie okryć.
- Co robisz? - zapytał Zayn. Zdawał się być bardziej przytomny niż kilka minut temu.
- Wziąłeś całą kołdrę.
- Doprawdy? - pociągnął ją tak, że cała znajdowała się na nim.
- Zabawne... - szepnęłam. Usiadłam. Spojrzałam na zadowolonego Malika. Uśmiechnięty leżał z zamkniętymi oczami. Mimowolnie zaczęłam się uśmiechać. Leżał na plecach, a ja jedną ręką zaczęłam kreślić linie na jego klatce piersiowej. Wyszczerzył się jeszcze bardziej.
- Co robisz? - zamruczał.
- Ja? - zapytałam z ironią. -Nic takiego. - Położyłam się obok, nie zaprzestając "rysowania".
- Co robisz? - powtórzył.
- Próbuje cie zmusić do oddania kołdry. - szepnęłam i zjechałam na jego umięśniony brzuch.
- A ja myślę... - wydał z siebie cichy pomruk. - ...że chcesz mnie doprowadzić do obłędu.
- Nie sądzę... - zaczęłam delikatnie ściągać z niego kołdrę, ale szybko ją przytrzymał.
- Tak szybko ci jej nie oddam. - otworzył swoje brązowe oczy. - Najpierw musisz na nią zasłużyć.
- Tak? A jak? - zdałam sobie sprawę, że brakował mi Zayn'a w każdy możliwy sposób. Nienawidziłam, gdy zmuszał mnie do wielu rzeczy. Chciałam tylko poczuć jego fizyczną bliskość, okazaną z troską i miłością. Teraz juz wiedziałam jak brakowało mi jego rozpalonego ciała. Miałam tylko jeden cel: podpuścić mojego Bad Boy'a i doprowadzić do szaleństwa. Zaczęłam całować jego szyję, obojczyki, zjeżdżając coraz to niżej.
- A ja mam wrażenie, że chcesz pozbawić mnie nie tylko kołdry ale i bokserek... - uśmiechnął się.
- Śmiała uwaga, panie Malik. Lecz nie wiem, czy trafna. - odpowiedziałam między pocałunkami.
- Wie pani co, pani Malik? - zapytał, wplątując palce w moje włosy i co chwile wydając ciche pomruki zadowolenia.
- Nie wiem... - uśmiechnęłam sie delikatnie przygryzając skórę na jego szyi.
- Mmm po tym będzie ślad... - znalazłam się na wysokości jego twarzy.
- Trudno. - powiedziałam, po czym wpiłam się w usta Mulata. Jedną ręką przyciągnął mnie tak, że leżałam na nim.
- Jest pani niegrzeczna, pani Malik... - szepnął, gdy się od niego oderwałam. Zaczął podsuwać moją bluzkę. Szubko i zręcznie przekręcił nas tak, że teraz to ja leżałam pod nim. Jednym sprawnym ruchem zerwał ze mnie bluzke.
- I to ja jestem niegrzeczna? - roześmiałam się.
- Ty kochanie jesteś niegrzeczna i dlatego poniesiesz karę, wymierzoną przez moją skromną osobę. - zaczął całować mój brzuch.
- Opanuj się. - znów się śmiałam. Przerwał wykonywaną czynność i spojrzał mi prosto w oczy. - No co?
- Nic. - odwzajemnił uśmiech. - Cholernie mnie podniecasz. To tyle. - wyszczerzył się.
- Opanuj się Malik! - zawołałam, gdy ściągnął moje dresy.
- Sama to zaczęłaś, pani Malik. - rękami wodził po całym moim ciele, nie przestając pieszczenia pocałunkami. - A teraz dostaniesz to, czego chciałaś...
- A myślałam, że dostanę karę. - westchnęłam, gdy sięgnął ręką do zapięcia mojego stanika.
- Gdy z tobą skończę, przez tydzień nie będziesz mogła usiedzieć... - rękami zaczął masować moje piersi. Co chwila wydawałam z siebie ciche jęki. Usłyszałam dźwięk rozerwanego materiału o zdałam sobie sprawę, że po mojej bieliźnie juz nic nie zostało. Resztkami sił wsunęłam się pod Zayn'a i zaczęłam ciągnąć jego bokserki w dół.
- Ciągle jesteś niegrzeczna... - uśmiechnął się i przytrzymał mnie za nadgarstki.
- Teraz juz nie wyprę się nazwiska Malik... - jęknęłam, gdy zaczął całować wewnętrzną stronę moich ud.
- Czy ty coś sugerujesz? - spojrzał na mnie. Nie odpowiedziałam. - Pora na karę... - szepnął, a ja sekundę później krzyknęłam. Przeszył mnie ból, gdy Zayn ostro we mnie wszedł. Ból mieszał się na przemian z rozkoszą. Mualt poruszał się we mnie szybko i brutalnie, powodując przy tym obustronne jęki i krzyki. Zaczęłam drapać go po plecach.
- Obiecałem... karę... i dotrzymałem... słowa... - wysapał tuz przy moim uchu.
- Mmmm... - nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego innego słowa. - Jesteś... - łapczywie chłonęłam powietrze. Wyginałam się w każdy możliwy sposób.
- Niesamowity... - jęknął Zayn.
- Mmmm... - całkowicie oddałam się rozkoszy.
- Podniecający.. - szepnął.
- Mhmmm..
- Powiedz! - krzyknął i znów zdecydowanie i brutalnie wszedł we mnie głębiej. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafi. - Powiedz Liss!
- I... - nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. Zayn wypełniał mnie całą. Czułam go każdą częścią ciała. - Ideaa... Ja zaraz... - wiedziałam, że jestem juz bliska szczytu. Z tego co widziałam Zayn'owi tez niewiele brakowało.
- Powiedz!
- Idealny!!! - krzyknęłam. W tym samym czasie Zayn wpił się we mnie ostatni raz. Doszłam kilka sekund po nim.
- Tak jak obiecałem... - skończył poruszać się we mnie, ale nadal czułam go w sobie. Opadł na mnie swoim ciałem, przygniatając mnie. Jego ręce znajdowaly się po obu stronach mojej głowy. Jego mokre od potu włosy lepiły się do mojej szyi. Leżał chwile w bezruchu. W końcu ocknąl się i spojrzał na mnie. Przy każdym nawet najmniejszym ruchu odczuwałam jak jego męskość porusza się we mnie, co wywoływało ponowne stęknięcia i Zayn'a i moje. - Jesteś taka cudowna... - wyszeptał.
- Cudowna... - jęknęłam. - Ale na karę i tak zasłużyłam?
- Oo tak. - pocałował mnie. Po chwili wyszedł ze mnie. Usiadł okrakiem na moich biodrach.
- Ej! - zawołałam.
- Hm?
- Wracaj na miejsce.. - wysapałam.
- Że jak? - Zayn pochylił się nade mną.
- Wracaj na miejsce Malik! - powiedziałam nieco głośniej.
- Żartujesz sobie? - zaśmiał sie.
- Jestem cholernie poważna Zayn! No już!
- Nie wystarcza ci?! - był wyraźnie zdziwiony.
- Jak widzisz! - warknęłam. - Skoro ja spełniam twoje zachcianki ty możesz po spełniać moje...
- Jesteś pewna? - zmarszczył czoło.
- Malik! Przed chwilą miałeś gdzies czy mnie boli, czy nie wiec z łaski swojej kontynuuj to, co tak bardzo mi się podobało..
- A magiczne słowo? - uniósł brew i położył się obok mnie. Nie podoba mi się to.
- Prooooszę ! - Jęknęłam. - Tak bardzo proszę... - usiadłam na nim okrakiem.
- O co prosisz? - udawał zdziwionego.
- O ciebie. . - przygryzłam wargę.
- Przeciez jestem.. - drażnił się ze mną..
- Tak baaardzo prooszę. Chcę poczuć ciebie w sobie! - jęknęłam.
- Zayn! - usłyszeliśmy głos zza drzwi. Z pewnością należał do Louis'a. - Skończ dorabiać Noelle rodzeństwo i chodź tu! Mamy sprawę do załatwienia!
- Louis! - warknęłam. - Nie masz nic lepszego do roboty?!
- Nieee...
- Wybrałeś zły moment. - zawołał Zayn.
- Ruchy, bo tam wejdę!
- Tomlinson... - powiedziałam i ruszyłam do szafy znaleźć ubrania. - Doprowadzasz mnie do szału!

wtorek, 30 czerwca 2015

[05]

Nie wiedząc co robić, po prostu położyłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Chciałam choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim co się stało.
Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek. 18:36... Niemożliwe.. I nie obudził mnie płacz Noelle.? Zbiegłam na dół, potykając się o własne nogi. Przy ostatniej schodzie pośliznęłam się i upadłam na kolana.
- Cholera! - zaklęłam pod nosem. Usłyszałam śmiech Noelle. - Ami? - zapytałam powoli wstając. Poszłam w głąb salonu. Na kanapie siedział Zayn, a obok niego Ami. Wokół było pełno zabawek. Zayn obejrzał się na mnie.
- Wyglądasz okropnie. - podsumował. - Ale to nic. - uśmiechnął się. - Dalej sądzisz, że nie potrafię zająć się dzieckiem? - nie odpowiedziałam i udałam się do łazienki. Faktycznie wyglądałam okropnie. Rozczochrane włosy, podkrążone oczy, sweter spadający na ramiona i szrama na policzku. Na szczęście był to odcisk od poduszki. Po TYM nie było już śladu. Doprowadziłam się do porządku i wróciłam do pokoju. Wzięłam Ami na kolana i odsunęłam się na najdalszy skraj kanapy.
- Już lepiej. - spojrzał na mnie. - Chociaż wolałem jak ten sweter z ciebie spadał. Mógłbym mu pomóc. - zignorowałam to i zajęłam się rozplątywaniem warkoczyków Noelle. - Teraz będziesz mnie ignorowała? - wyłączył telewizor i przysunął się tak, że stykaliśmy się nogami. - Żałuje tego, słyszysz?
- Ide po pśa... - powiedziała Ami, zsunęła się z moich kolan i pobiegła po zabawkę.
- Liss? - Zayn kucnął przede mną i położył mi ręce na kolanach. - Nie chciałem tego. To był impuls.
- A co jak kolejnym razem zdenerwujesz się jeszcze bardziej? - zapytałam, pociągając nosem.
- Chodź tutaj. - wstał, pociągnął mnie za ręce tak, że teraz staliśmy naprzeciwko siebie.


- Nie pójdziesz do pracy. Zostaniesz w domu, a obiecuje że to się już nigdy nie powtórzy.
- Ale Z...
- Nie! - przerwał. - Jesteś tak piękna, że nie mogę cię nigdzie wypuścić. Jestem cholernie zazdrosny. Przykro mi, ale tego nie zmienię.
- To tylko...
- To nie tylko praca. Dla mnie to coś więcej. Rozumiesz? - powoli kiwnęłam głową. - Więc teraz będziesz grzeczną dziewczynką i posłuchasz męża. - pogładził mnie po policzku. - Spójrz na mnie. - wykonałam jego prośbę. - Masz zaszklone oczy. Nie płacz. Już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Będzie dobrze. - pocałował mnie namiętnie. Byłam tak zajęta rozmyślaniem nad tym co powiedział, że nie odwzajemniłam pocałunku. - Postaraj się trochę. - uśmiechnął się. Na chwilę zobaczyłam w nim dawnego Zayn'a. Mojego Zayn'a.
- Zamyśliłam się. - wyjaśniłam.
- To masz jeszcze jedną szansę. - znów mnie pocałował. Przyciągnęłam go mocniej do siebie, odwzajemniając pocałunki. Wplotłam palce w jego bujne włosy. Podsadził mnie i posadził na komodzie. Leciutko ciągnęłam pasma jego włosów. Znów się uśmiechał. Nie chciałam tracić chwili, kiedy znów był moim Zayn'em. Poczułam wibracje w kieszeni.
- Co to? - zapytał na chwilę się ode mnie odrywając.
- Telefon. - mruknęłam. Sięgnął do mojej kieszeni i spojrzał na ekran.
- Tamara. - przeczytał.
- To pewnie nic ważnego. - powiedziałam i znów przyciągnęłam go do siebie.Odłożył telefon obok mnie. Jednak cały czas dzwonił.
- To irytujące. - mruknął.
- Odbiorę. - westchnęłam i sięgnęłam o komórkę. - Halo?
- Liss... - szepnęła Tamara. - Musisz mi pomóc. - pociągnęła  nosem.
- Co się dzieje? - lekko się zaniepokoiłam. - Ty płaczesz?
- Ja.. tak. Proszę przyjedź. Musimy porozmawiać. Bądź sama. Proszę Liss.
- Dobrze. Zaraz będę. - rozłączyłam się.
- Nie, nie, nie... - Zayn wtulił się w mój obojczyk.
- Zayn muszę. To moja przyjaciółka. Potrzebuje mnie. Zostaniesz z Ami? - poprosiłam.
- Pojadę z tobą. - zaproponował.
- Nie. Tamara prosiła, żebym była sama. Płakała, a ja nie wiem czemu. Może chodzić o Hazze. To co? Wracam za max dwie godziny hm? - uśmiechnęłam się.
- No chyba wytrzymam. - powiedział po czym mnie pocałował. - Wracaj szybko. Widzę cię tu za dwie godziny.

***

- Tammy? - wpadłam do domu blondynki. - Już jestem!
- Jest w salonie. - Harry wyszedł z kuchni i mnie przytulił. - Cześć. Porozmawiaj z nią, bo ja już nie mam pojęcia o co może chodzić. Jadę tymczasem do Zayn'a. Uważaj na nią. - dodał szeptem. Zaprowadził mnie do pokoju, w którym na kanapie siedziała skulona Tammy. Pocałował dziewczynę w czubek głowy. - Kocham cię. - szepnął i wyszedł.
- Tammy co jest? - zapytałam, siadając obok niej.
- Ja już nie dam rady. Bez ciebie nie dam rady. - wyszeptała, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Powiem ci, ale przysięgnij że nikomu nie powiesz. W szczególności Harry'emu, Zayn'owi też nie bo mu wypapla. Nikomu!
- Obiecuję! - powiedziałam poważnie.
- Pamiętasz mojego brata, Alex'a? - kiwnęłam głową. - Wiesz, że zmarł dwa lata temu. Kilka tygodni po pogrzebie przyszli do mnie.. goście. Powiedzieli, że jeśli ich posłucham nic się nie stanie mojej rodzinie i Harry'emu. Ale jeśli zrobię coś nie tak wszystkich zabiją. Natychmiast się zgodziłam. I właśnie wtedy weszłam do mafii za mojego brata. Dowiedziałam się jak zginął. Wykonywał zlecenie, ale ktoś ich zaskoczył. Alex'a zastrzelono. Był w tej mafii tylko po to, by spłacić zaczerpnięte szybciej długi. Problem w tym, że nie zdążył. Ta odpowiedzialność spada na mnie. Od dwóch lat jestem członkiem grupy rozprowadzającej narkotyki Liss... - słuchałam tego i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie słyszę. Tamara w gangu?! Zawsze miała wybuchowy charakter, ale bez przesady. - Z  początku przydzielano mi drobne zadania, rozwożenie towaru, ale dziś dostałam zadanie, by... zabić człowieka rozumiesz Liss?! - wybuchnęła płaczem. - Zabić! Mój szef powiedział, że jeśli tego nie zrobię zabiją Harry'ego. Odpowiedziałam, że zrobię wszystko by chronić Hazzę. Dziś o północy mam się zjawić w starej, opuszczonej kamienicy. Ma tam nocować przedstawiciel wrogiego gangu. Moim zadaniem jest go zabić.
- Chyba tego nie zrobisz. - szepnęłam zaskoczona.
- A mam jakiś wybór? - załkała. - Kocham Harry'ego do szaleństwa. Nie pozwolę, by coś mu się stało. Zrobię to.
- Tamara zastanów się..
- Już się zastanowiłam. Liss jesteś moją przyjaciółką prawda?
- Oczywiście.
- Pojedź tam ze mną. Potrzebuję twojego wsparcia.
- Nie. - odpowiedziałam szybko. - Tammy mogę dla ciebie zrobić wiele, ale nie będę ci pomagać w zabijaniu człowieka!
- Elissa proszę!
- Nie. - wstałam. - To dla mnie za dużo Tammy. Przepraszam, ale nie.
- Postaw się w mojej sytuacji! - wrzasnęła. - Grożą ci, że zabiją Zayn'a i Ami. Co robisz? - zastanowiłam się nad tym. Nie mogę znieść myśli, że ktoś mógłby mi odebrać moją małą Noelle i Zayn'a. Kocham ich oboje bardziej niż cokolwiek na tym świecie.
- Sama zabijam. - szepnęłam.
- Pomóż mi... - łkała.
- Będę tylko obok ciebie. - odparłam. - Nie możesz liczyć na nic więcej.
- Dziękuję! - przytuliła mnie.
- Ale proszę.. nie proś mnie o to nigdy więcej. Pojadę do domu, zabiorę ubrania na zmianę i przekonam Harry'ego, żeby został dziś u nas na noc, co ty na to?
- Dobry pomysł. - wybiegłam z mieszkania i wsiadłam do samochodu. W 15 minut dojechałam do domu.
- Szybko. - powiedział Zayn, gdy wpadłam do salonu.
- Jestem tylko na chwilę. - sprostowałam, wyciągając z szuflady większą torbę.
- Co? - zapytał.
- Zostaje dziś na noc u Tammy. Muszę jej pomóc...
- Co z nią? - Harry natychmiast się ożywił. I co powiedzieć? Myśl Liss, myśl!!
- Jest... dobrze, ale muszę z nią dziś zostać. Będzie lepiej, jeśli prześpisz się u nas Harry. Tamara.. cóż... Potrzebuje mnie dziś. Poradzicie sobie z Ami?
- Jak to zostajesz u Tammy? - Zayn podszedł do mnie. - Ja już nie mam nic do gadania? A co z Noelle?
- Proszę zostań z nią... - poprosił Harry. - Zajmiemy się Noelle. Tylko niech moja Tammy do mnie wróci.
- Uważaj na siebie.. - szepnął Zayn i mnie pocałował. Pobiegłam na górę, spakowałam kilka rzeczy, ucałowałam na dobranoc Ami i Zayn'a i wróciłam do Tamary.

[04]

- Macie śliczną córeczkę. - zapewnił, spoglądając na Ami. Przed chwilą zasnęła mu na rękach.
- Wiem. - uśmiechnęłam się.
- Też chciałbym taką. Małą, słodką, Elle Horan. - wstał i zaniósł Noelle do łóżeczka. Wrócił i usiadł obok mnie. - Ale jeszcze trochę minie, zanim to się stanie.
- Kochasz Karen? - zapytałam, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Tak. Tak mi się wydaje. - objął mnie ramieniem. - Tylko, że Karen... ona... oddaliła się ode mnie. Nie jesteśmy już tak blisko jak kiedyś. Zauważyłem, że coraz więcej czasu poświęca pracy. Kiedy jesteśmy razem ciągle o niej mówi. Popada w pracoholizm!
- A nie pomyślałeś, że chce być samowystarczalna?
- Nie rozumiem. - spojrzał na mnie.
- Niall... Jesteś bogaty, sławny, szastasz pieniędzmi na prawo i lewo, kupujesz Karen wszystko na co tylko się natkniesz. Może ona nie chce żyć na twojej łasce i nie łasce. Chce poznać swoją wartość. Zrobić coś dla siebie, zapracować, a nie czekać aż jej wszystko podasz na tacy.
- Czyli co? Nie chce niczego ode mnie? Mam jej nic nie dawać? Patrzeć jak się zapracowuje w tych papierach?
- Nie Niall. Źle mnie zrozumiałeś. Karen chce po prostu być niezależna. Rozumiesz? Nie chce żyć na twoich funduszach, tylko pomagać ci we wszystkim. Chce ci dawać tyle ile ty dajesz jej.
- Daje jej całego siebie... - powiedział cicho.
- Wiem. Ona chce ci dać tyle samo. - zdałam sobie sprawę ile bym dała za to, by Zayn powiedział że daje mi całego siebie. Po prostu powiedział że mnie kocha. Nie wiem kiedy ostatni raz usłyszałam od niego te dwa słowa. Trzy, może 4 lata temu.
- O czym myślisz? - zapytał po chwili ciszy.
- O niczym. - odpowiedziałam. - Chce iść do pracy.
- Serio? - znów na mnie spojrzał.
- Serio. - powiedziałam poważnie. - Ami znalazłam miejsce w przedszkolu, a sama chcę wrócić do pracy.
- Jako kosmetyczka tak?
- Tak. - kiwnęłam głową. - Zawsze uwielbiałam to robić. Ami będzie spędzać pół dnia w szkole, a ja w tym czasie wyjdę do ludzi, zarobię trochę.
- Nie chce być niegrzeczny czy coś, ale... pławicie się w kasie Liss.
- Błąd Niall. W kasie Zayn'a. Sama też potrafię na siebie zarobić i chce mu to udowodnić.
- Czyli nie ma nic przeciwko?
- Nie.. - odpowiedziałam po chwili. Znów skłamałam! Świetnie! Tak na prawdę nie rozmawiałam z Zayn'em o moim powrocie do pracy. Ale zrobię to. Jeszcze dziś.
- Jakoś ci... - przerwał mu trzask drzwi. Szybko się od niego odsunęłam.
- Siema Niall. - Zayn wpadł do salonu.
- Cześć... - uśmiechnął się blondyn. Mulat usiadł między mną a Niall'em.
- Nie mówiłeś, że wpadniesz.
- To było spontaniczne.
- W takim razie miła niespodzianka. Kochanie mamy jakieś piwo? - spojrzał na mnie.
- Nie wiem. - westchnęłam.
- Nie, ja już nic nie chce. - powiedział szybko blondyn. - Jestem samochodem.
- Przecież Liss może cię odwieźć.
- Nie Zayn. Nie mam ochoty na piwo. Posprzeczałem się z Karen i dzisiejszy dzień jest jakiś taki.. do kitu.
- Ta? Nie zauważyłem. - Zayn objął mnie ramieniem. Zmroziłam go wzrokiem, ale on jakby tego nie zauważył. Zaczął bawić się moimi włosami.
- Zrobię coś do jedzenia. - zaproponowałam i szybko udałam się do kuchni. Powoli wyjęłam potrzebne składniki i zaczęłam robić kanapki. Po pół godziny zaniosłam cały talerz do salonu. Zjadłam razem z chłopakami.
- Dobra.. - Niall wstał. - Ja już się będę zbierał.
- Odprowadzę cię. - Zayn także wstał i odprowadził Niall'a do drzwi.
- Cześć Niall! - rzuciłam.
- Na razie! - krzyknął blondyn i wyszedł. Zayn wrócił do pokoju i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- Musimy porozmawiać. - zaczęłam.
- Doprawdy? - zaczął leniwie przełączać kanały w telewizorze.
- Możesz mnie posłuchać? - poprosiłam.
- Słucham... - mruknął, nie przerywając czynności.
- Za tydzień Noelle idzie do przedszkola, a ja wracam do pracy. - powiedziałam. Zayn skamieniał. Położył pilot i spojrzał na mnie.
- Żartujesz sobie. - powiedział sztywno.
- Nie mam ochoty siedzieć ciągle w domu. Ciebie nie ma, Ami pójdzie do szkoły. A ja chcę wrócić do pracy.
- I niby co będziesz robić? - zapytał siadając blisko mnie.
- Jeśli nie pamiętasz jestem kosmetyczką.
- Myślisz, że ktoś cię przyjmie do pracy ze  względu na umiejętności? - warknął.
- Nie rozumiem. - spojrzałam na niego.
- Spójrz na siebie. Jesteś młoda i śliczna. Jeśli myślisz, że jakiś zadufany dziad przyjmie cię do pracy, bo jest pewien że sobie poradzisz to się grubo mylisz. Zrobi to tylko po to, by prędzej czy później cię przelecieć...
- Przestań! Będę pracowała w firmie znajomej mamy Karen!
- O. I co? Chcesz braw? Podniesiesz im popularność tak?! Drodzy państwo żona Zayn'a Malika pracuje jako kosmetyczka do towarzystwa. Myślisz, że się na to zgodzę?! Jesteś moja i tylko moja! Nie pozwolę, żeby jacyś goście cię obłapywali!
- Zayn czy ty siebie słyszysz?! - krzyknęłam. - Kosmetyczka! Do kosmetyczki przychodzą same kobiety!
- Proszę cię! W dzisiejszym świecie?! Co drugi to stary łysy facet! Tak ci się do nich spieszy?! Ja już ci nie wystarczam?! Chcesz być dziwką?!
- Przestań!!! - krzyknęłam i rozpłakałam się. - Nie masz prawa tak do mnie mówić! Nie masz prawa rozumiesz?! Nie jestem twoją własnością!
- Błąd kochanie. - chwycił moją rękę i dotknął obrączki. - Jesteś. I będziesz już na wieki. Jesteś ze mną związana. Jesteś moja w każdym sensie. I będziesz mnie słuchać, albo pożałujesz. - dodał szeptem. - Jasne?!
- Nie... - wyrwałam mu rękę i wstałam. Skierowałam się do schodów. Złapał mnie za rękę i przytrzymał.
- JASNE?! - krzyknął mi w twarz.
- Nie masz prawa... - nie przestawałam płakać. To właśnie takiego Zayn'a się bałam. Zluzował uścisk, po czym poczułam ból na policzku. Przewróciłam się.
- Jesteś moja. Pamiętaj! I ty i ona! - wskazał na drzwi do pokoju, w którym spała Ami. Zostawił mnie zapłakaną i wrócił na kanapę. Podniosłam się i na drżących nogach poszłam na górę. Niall miał rację. Zayn się bardzo zmienił. Policzek cały czas mnie piekł. Spojrzałam w lustro. W miejscu, gdzie Zayn mnie uderzył był duży czerwony ślad. I co ja mam teraz zrobić?

niedziela, 28 czerwca 2015

[03]

Obudziłam się o 7:17. Nie widziałam sensu, by dalej leżeć w łóżku. Zayn rozwalił się tak, że została mi tylko mała część. Ubrałam się i zeszłam na dół. Zaparzyłam gorącą kawę i usiadłam w kuchni. Nie miałam nic do roboty, więc po prostu wpatrywałam się w deszcz, lejący za oknem. Zastanawiałam się czemu życie jest tak niesprawiedliwe i doszłam do wniosku, że mam pecha.
- Dzień dobry. - nawet nie zauważyłam, gdy Zayn pojawił się w kuchni, cały rozpromieniony. - Nie odpowiesz mi? - zapytał, stając za mną.
- Zależy dla kogo dobry. - mruknęłam, nie odwracając się. Objął mnie mocno i próbował pocałować w policzek, ale się uchyliłam. Szybko wyrwałam się i zeszłam z krzesła.
- O co ci znowu chodzi? - zapytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- O nic! - warknęłam, odkładając kubek. Podążyłam w stronę schodów. - Jest po prostu świetnie! Wręcz idealnie! - wydarłam się. Zayn złapał mnie za rękę i przygwoździł do ściany. Znów nie miałam możliwości ruchu.
- Chodzi ci o wczorajszy wieczór? - spojrzał mi w oczy. Spuściłam wzrok. - Mówiłem, żebyś nie zgrywała niedostępnej... - wymruczał mi do ucha. - Poza tym.. mnie się bardzo podobało. A tobie? - nie miałam ochoty odpowiadać. - Liss? Elissa! - krzyknął i zmusił mnie bym na niego spojrzała.
- Wiesz, że wczoraj nie chciałam. Mówiłam ci o tym, ale ty oczywiście wiesz lepiej... - powiedziałam cicho.
- Czyli co? Zgwałciłem własną żonę? - roześmiał się. - Nie rozśmieszaj mnie Liss!
- Mów na to jak chcesz. - szepnęłam. - Za nic masz to, co ja czuje.
- Nie mów tak! - warknął. - Nie jestem żadnym przestępcą, żeby gwałcić kobiety. Jestem twoim mężem, a to chyba zobowiązuje, nie sądzisz? - zacieśnił uścisk.
- Owszem. - przytaknęłam. - Zobowiązuje byś choć trochę zainteresował się własną córką i żoną. Byś porozmawiał ze mną, pobawił się z Ami. Podszedł, przytulił, zapytał jak się czuję i jak mi minął dzień.
- Wczoraj jakoś nie byłaś chętna do przytulania. - odgryzł się. - Nagle ci się odmieniło? - oczy mu zabłysły. - Świetnie. Idziemy na górę. - pociągnął mnie za rękę.
- Zayn stój! - wrzasnęłam i przytrzymałam się poręczy schodów. Uniósł mnie w górę i przerzucił sobie przez ramię, jakbym była piórkiem. - Nie jestem twoją zabawką! Puść! Zostaw mnie! Do cholery Zayn! - był głuchy na moje prośby. Zaniósł mnie do pokoju i znów przywarłam do ściany. Zaczął mnie całować.
- Tata...- usłyszeliśmy głos Noelle. Zayn uśmiechnął się, pocałował mnie jeszcze raz i podszedł do małej. Wyciągnął ją z łóżeczka.
- Powiedz pa pa mamusi. - spojrzał na mnie, dalej się śmiejąc.
- Pa pa... - rzuciła Noelle i przytuliła Zayn'a. Oboje zeszli na dół. Ja w tym czasie pościeliłam łóżko i wyszukałam ubrania dla Ami.
- Przyniosłam ubrania Ami. - zeszłam na dół i zastałam Zayn'a na kanapie, oglądał telewizje, a Noelle... - Ami? - zawołałam. Nigdzie jej nie było. - AMI?!
- Nie krzycz! - warknął Zayn. - Nie widzisz, że oglądam?
- Gdzie jest Ami?! - krzyknęłam, rozglądając się po pokoju.
- Pewnie gdzieś tu siedzi. - rzucił obojętnie. Zignorowałam go i zaczęłam zaglądać we wszystkie kąty. Pobiegłam do kuchni. Ami siedziała na środku i bawiła się scyzorykiem Zayn'a. Natychmiast jej go wzięłam i wróciłam z nią do pokoju. Położyłam małą w kąciku z zabawkami i sama podeszłam do Zayn'a ze scyzorykiem w ręku.
- Nie jesteś przezroczysta! - krzyknął. Rzuciłam mu scyzoryk.
- I co? - zapytał. - Myślisz, że scyzoryka w życiu nie widziałem?!
- Noelle miała go w ręce! - teraz to ja krzyknęłam. - Wiesz co mogło się stać?!
- Musisz lepiej ją pilnować. - odpowiedział spokojnie. - A teraz przesuń twój uroczy tyłek, bo chce obejrzeć serial.
- Przecież ty zaniosłeś ją na dół! Widziałeś, że sama zostałam u góry.
- Owszem. - upił łyk kawy. - Wyręczyłem cię, widzisz?
- Wyręczyłeś?! - wydarłam się. - Od 4 lat to ja zajmuję się Ami. Nie dość tego mam jeszcze ciebie na głowie! Dom traktujesz jak hotel, mnie jak zabawkę, a Ami jak powietrze. Czujesz się spełniony jako ojciec, kiedy zaniesiesz ją z góry na dół, albo na odwrót?! Jesteś pierdolonym leniem Zayn i myślisz tylko o zaspokajaniu swoich potrzeb! W dupie masz i mnie i Ami! Tyle ci powiem. - nawet nie wiem kiedy Zayn wstał i ścisnął mocno moje ramiona.
- Nie pozwalaj sobie. - szepnął. - Jesteś moja, czy ci się to podoba czy nie. Twoim obowiązkiem jest zajmować się Noelle, kiedy mnie nie ma. A potem musisz się zająć i mną. I nie waż się więcej mówić, że jestem pierdolonym leniem kretynko! - krzyknął, i popchnął mnie na kanapę, po czym chwycił kurtkę, ubrał buty i wyszedł z domu. Już nie miałam ochoty płakać. Moje łzy się skończyły. Pozostał tylko żal i smutek.
Leżałam jeszcze przez chwilę, po czym usłyszałam telefon. Wstałam i odebrałam.
- Halo?
- Cześć Liss... - po drugiej stronie rozpoznałam głos Niall'a. - Co tam u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
- U mnie? - korciło mnie, żeby mu o wszystkim powiedzieć, ale nie mogłam. Niall był dla mnie jak brat. Miał sporo własnych problemów, nie chciałam obarczać go jeszcze swoimi. - Stare dzieje. Lepiej opowiadaj, co u ciebie słychać.
- Pokłóciłem się z Karen. - wyznał.
- O co poszło? - zapytałam, siadając przy Ami.
- O to, że... Karen ubzdurała sobie, że ją zdradziłem.
- Znów? - westchnęłam. To chyba 5 raz z rzędu. - Niall... Nie chce ci prawić kazań, ale.. zastanów się czy wasz związek ma jeszcze sens. Ciągle się z nią kłócisz. Karen wiecznie urządza ci sceny zazdrości. Przykro mi to mówić, ale ona po prostu ci nie ufa. Albo z nią szczerze porozmawiasz, albo dalej będziecie toczyć to błędne koło. 
- Coś w tym jest... - mruknął blondyn. - A jak Zayn? - zapytał. - Wczoraj byłem z nim i z Hazzą w klubie, ale wyszedłem szybciej.
- Zayn, jak Zayn... - odpowiedziałam. Głos lekko mi się załamał. - Napił się, nie słuchał tego co mam mu do powiedzenia, norma. - pociągnęłam nosem.
- Może jednak z nim porozmawiam? - zapytał z troską w głosie.
- Nie, nie! - odparłam szybko. - Poradzę sobie. To nasze problemy Niall. Ty masz własne. Nie zadręczaj się mną. Będzie dobrze. Zaufaj mi.
- Ufam ci. Ale ja... Zayn naprawdę się zmienił. Czasami.. czasami boję się, że może coś zrobić tobie i Ami. Wiem, że gdy wypije jest agresywny. A twój głos.. płaczesz.  - zapewnił mnie. Czy on zawsze musi wszystko wyczuć?!
- N.. nie. Jest dobrze, Zayn nas nie skrzywdzi. - sama nie wierzyłam w to co mówię. W głębi duszy bałam się, że Zayn posunie się dalej niż tylko siniaki na rękach.
- Otwórz drzwi. - poprosił blondyn.
- Co? - zapytałam, wstając.
- Zaufaj mi. - prawie wyczułam jak się uśmiecha. Podbiegłam do drzwi i je otworzyłam.
- Niall! - rzuciłam się na szyje blondyna, rzucając telefon w kąt. - Tak się cieszę, że jesteś. Tak bardzo cię dziś potrzebuje! Tak bardzo!

środa, 3 czerwca 2015

[02]

Liss

Gdy wyplątałam się z objęć Zayn'a podreptałam do łazienki. Musiałam siusiu. I to pilnie. Gdy wyszłam spojrzałam na zegar. 13:12 ?! I jeszcze nikt nas nie obudził? Wciągnęłam szlafrok i zeszłam na parter. W kuchni siedział szczęśliwy Niall i pił coś... 
- Kakałko? - zapytałam siadając obok.
- Mhm.. - mruknął. - Pychota. Nie wiedziałem, że mleko w proszku jest takie dobre. - powiedział upijając kolejny łyk.
- Niall... To mleko dla kobiet w ciąży. - powiedziałam. Blondyn natychmiast wypluł to co miał w ustach.
- Nie mogłaś powiedzieć?! - krzyknął i podbiegł do zlewu, by wypłukać usta wodą. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. 
- Wróciłyśmy!! - El, Sophia i Karen pojawiły się w salonie z pełnymi siatami.
- Zakupy?! - oburzyłam się. - I to beze mnie?!
- Spokojnie. Odebrałyśmy nasze suknie na dzisiejszy wieczór. Twoją też mamy. - wyjaśniła Sophia. El zaczęła przeglądać torby. 
- Ta jest twoja. - powiedziała, podając mi suknie. - A teraz marsz na górę się ubrać, bo za godzinę mamy fryzjera, a za 4 godziny rozpoczyna się gala. - pobiegłam szybko na górę. Przy schodach natknęłam się na Zayn'a.
 -Eej... - złapał mnie w talii. - Gdzie się tak spieszysz księżniczko? 
- Muszę się przebrać, bo za godzinę mamy fryzjera. - wyjaśniłam i pomachałam mu przed nosem suknią.
- Może ci pomóc? - zamruczał.
- Ty już dosyć narobiłeś Zayn! - zawołała z dołu Karen. - Liss ukradnę ci te czarne szpilki!
- Jasne jasne.. - odkrzyknęłam. 
- To co? - zapytał.
- Poradzę sobie. - pocałowałam go i uciekłam do łazienki.


Pamiętam, że były to jedne z najszczęśliwszych chwil mojego życia. Myślałam, że Zayn pogodził się z tym, że zostanie ojcem. Był bardziej czuły w stosunku do mnie, nie raz mówił do mojego brzucha, całował go. Wspierał mnie przez pierwszy miesiąc. Potem wyjechał w trasę, ale codziennie rozmawialiśmy. Natomiast moja rodzina... cóż... Zerwali ze mną kontakt. Nigdy nie lubili Zayna, a gdy dowiedzieli się, że jestem z nim w ciąży nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Gdy One Direction wrócili z trasy byłam już blisko porodu. Urodziłam córeczkę. Śliczną, małą Noelle Ami  Malik. Była podobna do Zayn'a. I to bardzo.
- Mama! - mój mały człowieczek właśnie ciągnął mnie za nogę. Wzięłam czterolatkę na kolana. - Gdzie jeśt tata? - zapytała.
- Tata? - głos mi zadrżał. Co wieczór te same pytania. I co mam jej powiedzieć? Że jej kochany tatuś pije piwsko z kumplem i ma nas głęboko w dupie?! Że traktuje dom jak hotel, a mnie jak zabawkę?! - Jest z wujkiem Harry'm kochanie. Niedługo przyjdzie. A teraz pora spać, tak? - wzięłam małą i zaniosłam ją do góry do łóżeczka. Gdy tylko zasnęła skierowałam się do łazienki i odkręciłam wodę. Potrzebowałam gorącego prysznica. Już nie martwiłam się o Zayn'a. Przyzwyczaiłam się. Zawsze wracał późno. W pewnym sensie byłam wdzięczna Harry'emu. Był aniołem stróżem mojego męża. Zayn nie słuchał praktycznie nikogo. Tylko jego. Weszłam pod prysznic. Nie wiem jak długo tak stałam. Wydawało mi się, że usłyszałam trzask drzwi. W sumie było to niemożliwe, bo zamknęłam je na klucz, a drugi klucz miał tylko Zayn, który wracał o 1, czasami o 2 w nocy. Nie przejęłam się tym za bardzo. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu. Wystraszyłam się i krzyknęłam.
- Spokojnie. To tylko ja... - poczułam odór wódki. Odwróciłam się. Zayn stał przy mnie. - Niespodzianka. - uśmiechnął się. Brawo. Stał o własnych siłach. Czyli nie był aż tak schlany. - Cieszysz się? - nie puszczał mnie.
- Stoisz o własnych siłach. Brawo! - rzuciłam poirytowana. - A teraz przesuń się, bo chcę wyjść.
- Przecież dopiero przyszedłem. - nie dawał za wygraną.
- Porozmawiamy jak się wykąpiesz. Cuchniesz Zayn. - powiedziałam poważnie.
- To wykąp się ze mną. - zamruczał i mnie pocałował.
- Puść! Zayn puszczaj mnie! - krzyknęłam i popchnęłam go na ścianę prysznica.
- Nie! - powiedział spokojnie, łapiąc mnie za nadgarstki. Przywarł do mnie całym ciałem. Nie mogłam złapać tchu. Usłyszałam płacz Ami. Zebrałam wszystkie siły i znów popchnęłam Zayn'a.
- Dziecko płacze. - powiedział.
- Właśnie. - potwierdziłam i szybko wyszłam z kabiny. Wytarłam się ręcznikiem, ubrałam piżamę i poszłam do pokoju Ami. Miała zły sen i dalej nie mogłam jej uspokoić. Zabrałam ją do sypialni swojej i Zayn'a. Położyłam się, a mała wtuliła się we mnie. Zamknęłam oczy, ale mimo wszystko nie mogłam zasnąć. Po ok. 20 minutach Zayn wszedł do pokoju. Zapalił światło i westchnął.
- Po co kupowaliśmy aż trzy łóżeczka, skoro ciągle śpi z nami co? - zapytał, wskazując na Noelle.  Byłam zdziwiona, że język mu się nie plątał. Gdybym go nie znała, uznałabym że nie jest pijany.
- Bądź ciszej i zgaś światło. Nie widzisz, że Ami śpi? - warknęłam.
- Spokojnie kochanie... - uśmiechnął się. Jednak nie był to już ten sam uśmiech co kiedyś, pokrzepiający i troskliwy. Ten był... złośliwy i taki... obojętny. Podszedł do szafy i wyjął pierwsze lepsze spodnie od piżamy. Wciągnął je i położył się obok Ami.
- Prosiłam, żebyś zgasił światło. - przypomniałam zrezygnowana.
- Chcę popatrzeć. - powiedział nie odrywając wzroku od Noelle.
- Jakoś w dzień nie masz ochoty na nią patrzeć. Wolisz lampić się w telewizor, albo wychodzić z Harry'm do klubów! - podniosłam głos.
- Nie krzycz. - spojrzał na mnie groźnie.
- Nie krzyczę. - odpowiedziałam. - Mówię jak jest.
- Jest podobna do mnie... - pogładził Ami po policzku. Dziewczynka kichnęła przez sen. Usiadł po czym przeniósł Ami do łóżeczka, które stało w kącie pokoju. Zgasił światło i wrócił do łóżka. Miałam nadzieje, że jutro uda nam się porozmawiać. Zamknęłam oczy i mocniej opatuliłam się kołdrą. Marzyłam tylko o tym, by zasnąć.Poczułam jak Zayn dotyka nosem moje włosy.
- Nie śpij jeszcze... - powiedział. - Mam inne plany.
- Ale ja chce spać! - syknęłam. Siłą odwrócił mnie do siebie.
- To boli.. - powiedziałam, gdy zacisnął rękę na moim ramieniu.
- Nie trzeba było zgrywać niedostępnej kotku. - pocałował mnie i po chwili znalazł się nade mną.
- Przestań!!! - warknęłam, próbując go zrzucić. Na nic. Jego ramiona oplatały mnie zbyt mocno. Zayn był za silny. Kiedyś uwielbiałam, gdy mnie przytulał. Czułam się bezpieczna i wyjątkowa. A teraz?  To uczucie prawie całkiem się wypaliło.
- Ćśśś... - uciszał mnie, całując po szyi. - Zaufaj mi. Wszystko będzie w najlepszym porządku.
- Nie ufam ci... - szepnęłam. - Już nie Zayn. - poczułam, że moje oczy robią się wilgotne.
- Przecież nie zrobię ci krzywdy. - uśmiechnął się i zaczął zdejmować moją piżamę. Nawet nie wie ile krzywdy mi już wyrządził. I mi i Ami.
- Nie dzisiaj Zayn... - prosiłam i nie mogłam powstrzymać łez. - Proszę.
- Ćśś... - powtarzał tylko.

wtorek, 2 czerwca 2015

[01]

*Liss*

Wpatrywałam się tępo w mały prostokątny przedmiot. Nigdy nie spodziewałam się, że to właśnie on będzie powodem wszystkich moich zmartwień. Powiem wprost: Że zniszczy mi życie.
- Liss? - usłyszałam zatroskany głos mojej przyjaciółki, która stałą za drzwiami łazienki. - I co?
- Jest... źle... - głos mi się łamał i mimo wszystko nie mogłam powstrzymać łez. Wolno wstałam, odkluczyłam drzwi i podałam to Tamarze.
- Kochana... - przytuliła mnie tylko. Do pokoju wpadł Zayn i Harry.
- Cześć kochanie. - Mulat podszedł. Widząc moją zapłakaną twarz zaniepokoił się. - Co się dzieje?
- Chodź Harry... - Tamara wzięła swojego chłopaka za rękę i wyprowadziła go z pokoju.
- Co się dzieje? - zapytał Zayn, obejmując mnie. I jak ja mam mu to powiedzieć?! Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Zamiast tego zaczęłam jeszcze mocniej płakać. Wtuliłam sie w niego. Poczułam jego ciepły oddech na swoich włosach. Podniósł mnie i usiadł na łóżku tak, że siedziałam na jego kolanach. Otarł moją twarz z łez. - Powiesz mi czemu płaczesz?
- Zayn ja... ja cię przepraszam... Wiem, że nie chciałeś tego tak samo jak ja. Chciałam najpierw skończyć studia, za miesiąc wyruszacie w trasę..
- Hej, hej.. - uspokoił mnie. - To nieważne. Wiesz jak bardzo cię kocham. Powiedz o co chodzi. - uśmiech Zayn'a zawsze działał na mnie pokrzepiająco. Dodawał mi odwagi. Wzięłam głęboki oddech.
- Ja... Jestem w ciąży Zayn. - powiedziałam na jednym wydechu. Jego oczy momentalnie nabrały rozmiaru pięciozłotówek.
- Żartujesz. - powiedział w końcu. Spojrzał mi w oczy. - Nie żartujesz? - potrząsnęłam głową. Zdjął mnie ze swoich kolan i położył delikatnie na łóżku. Wstał.
- Ja... - zająknął się. - Muszę to przemyśleć... Zobaczymy się.. później. - rzucił i wybiegł z pokoju.
- Zayn! - wstałam i pobiegłam za nim. - Proszę porozmawiaj ze mną!! - dotarłam do schodów, ale on już zakładał buty. - Zayn wróć! - zbiegłam na dół. - Nie zostawiaj mnie! - znów zaczęłam płakać. - Proszę! Nie zostawiaj mnie! Proszę... Nie... - osunęłam się po ścianie i usiadłam na ziemi, chowając twarz w dłoniach. Tamara natychmiast przybiegła i próbowała mnie uspokoić. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
- Harry go znajdzie i przyprowadzi. - przyjaciółka przytuliła mnie. - Zobaczysz. Nie martw się.
- On mnie zostawił... - łkałam. - Samą rozumiesz?! Całkiem samą!!!
- Nie jesteś sama. Masz mnie, masz Karen, Sophie, El, Harry'ego, Niall'a, Lou, Liam'a. Wszyscy ci pomożemy słyszysz?! A Zayn wróci. Choćbym go miała za nogę przytargać.

Harry

Nie rozumiem jak on mógł ją tak zostawić?! I ponoć to ja jestem ten głupi tak?!
- Zayn stój! - zawołałem za nim. Zignorował mnie. - Zayn!!! - dobiegłem do niego i chwyciłem go za ramię. Przystanął.
- Czego?! - warknął.
- Co ty odpierdzielasz co?! - krzyknąłem.
- O co...
- Nie! - przerwałem. - Nie o co mi chodzi. Pytam się, czy tobie już do reszty odwaliło?! Twoja zapłakana dziewczyna mówi ci, że jest w ciąży, a ty tak po prostu wybiegasz z domu tak?! Rozum ci odjęło?!
- Muszę to wszystko przemyśleć!
- Co kurna przemyśleć?! A co Liss ma teraz zrobić co? Też może sobie "przemyśleć"?! Zrobiłeś jej dziecko? Zrobiłeś! I nie waż się jej teraz zostawiać samej, bo osobiście cię zepchnę z tego mostu! Pójdziesz tam i ją przeprosisz, obiecasz że nigdy jej nie zostawisz i że się nią zajmiesz jasne?! I nią i dzieckiem!
- Ale to wszystko...
- Nie próbuj się juz tłumaczyć! Trzeba było szybciej myśleć, bardziej uważać!
- Czyli co? - uspokoił się już. - To wszystko moja wina tak?
- Trzeba było się nie wpierdzielać tam gdzie nie masz i by nie było problemu. A teraz idziesz ze mną i ją na kolanach przepraszasz jasne?!
- Nie teraz. Jestem zbyt zdenerwowany.
- Mądrze. - przyznałem. - Chodź na piwo. Uspokoisz się trochę. - ruszyliśmy w stronę najbliższego baru.

3 godziny później

Weszliśmy do domu. Bałem się, że Zayn troszkę za mocno się spije, ale na szczęście wypił tylko dwa piwa.
- Jesteśmy! - zawołałem.
- Ciszej! - Tamara wyszła na korytarz. - Elissa przed chwilą zasnęła.
- Ojć. - wymsknęło mi się. - Mój błąd. - podszedłem do Tamary i pocałowałem ją na przywitanie. Tymczasem Zayn bezszelestnie zdjął buty i udał się do salonu. Poszliśmy za nim, trzymając się za ręce.
- Długo śpi? - zapytał, kucając przy kanapie, na której leżała Liss.
- Nie, zasnęła przed chwilą, ale jest zmęczona. Przez ostatnią godzinę bolał ją brzuch, ale oczywiście nie chciała jechać do lekarza. - wyjaśniła Tammy.
- I nie zawiozłaś jej? - Zayn wstał.
- Chłopie zluzuj! - warknęła. - Nie zapominajmy przez kogo źle się czuła. - mulat wrócił do poprzedniej pozycji.
- Przepraszam, słyszysz? - zaczął szeptać. - Przepraszam... - pocałował ją czule w czoło i usiadł przy kanapie.

* Trzy dni później*

- Jestem w ciąży. - powiedziała Liss, gdy wszyscy razem siedzieliśmy przy ognisku. Louis'owi z wrażenia wypadła szklanka z ręki.
- Serio? - zapytała Sophia.
- Serio. - odparł Zayn. Teraz nawet się uśmiechnął. Pogodził się z tym, że będzie ojcem. No.. może nie do końca. Zgoda! Czasami jest wściekły, ale nie pokazuje tego przy Lissie. Naprawdę się martwi.
- Gratulacje! - pierwszy ożywił się Niall i doskoczył do przyszłych rodziców. Po chwili wszyscy trwaliśmy w grupowym uścisku. Nie ma to jak 10 ściskających się osób.
- Będę wujkiem... - zaczął majaczyć Louis, gdy usadowiliśmy się już na swoich miejscach. - Będę wujkiem.
- Tak Lou. - El spojrzała na niego. - Będziesz wujkiem.
- O ja pierdziele! Będę wujkiem! - krzyknął Louis na cały głos.
- Dobra... - Zayn wstał. - Chyba pora spać, bo jutro czeka nas ta cała gala. - wziął Liss za rękę i poszli na górę.

*Liss*

Zayn wziął mnie na ręce i zaniósł na górę.
- Postaw mnie.. - prosiłam. - Mogę iść sama. Nie jestem kaleką.
- Ćśśś... - uśmiechnął się i położył mnie na łóżku. Zaczął się krzątać po pokoju.
- Zayn? - zapytałam.
- Tak? - spojrzał na mnie, zdejmując koszulkę.
- Boje się jutra. - przyznałam, siadając.
- Dlaczego?
- Jak.. jak oni coś wywęszą? Jeśli poznają się, że jestem w ciąży?
- Kochanie nic się nie stanie. - przysiadł na łóżku. - Zobaczysz. Będzie dobrze. - pocałował mnie.
- Zimno tu... - mruknęłam i wstałam. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam czystą piżamę.
- Idziesz tak beze mnie? - miał minę zbitego psiaka.
- Zaraz wracam. - obiecałam. Po 15 minutach wyszłam z łazienki. Zayn leżał w łóżku i grzebał w telefonie.
- Jak powiemy rodzicom? - zapytałam, wsuwając się pod kołdrę.
- Tego jeszcze nie wiem. - przyznał i objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do jego torsu. - Ale pomyślę... Będzie dobrze...
- Wydziedziczą mnie.. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie myśl teraz o tym.