wtorek, 30 czerwca 2015

[05]

Nie wiedząc co robić, po prostu położyłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Chciałam choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim co się stało.
Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek. 18:36... Niemożliwe.. I nie obudził mnie płacz Noelle.? Zbiegłam na dół, potykając się o własne nogi. Przy ostatniej schodzie pośliznęłam się i upadłam na kolana.
- Cholera! - zaklęłam pod nosem. Usłyszałam śmiech Noelle. - Ami? - zapytałam powoli wstając. Poszłam w głąb salonu. Na kanapie siedział Zayn, a obok niego Ami. Wokół było pełno zabawek. Zayn obejrzał się na mnie.
- Wyglądasz okropnie. - podsumował. - Ale to nic. - uśmiechnął się. - Dalej sądzisz, że nie potrafię zająć się dzieckiem? - nie odpowiedziałam i udałam się do łazienki. Faktycznie wyglądałam okropnie. Rozczochrane włosy, podkrążone oczy, sweter spadający na ramiona i szrama na policzku. Na szczęście był to odcisk od poduszki. Po TYM nie było już śladu. Doprowadziłam się do porządku i wróciłam do pokoju. Wzięłam Ami na kolana i odsunęłam się na najdalszy skraj kanapy.
- Już lepiej. - spojrzał na mnie. - Chociaż wolałem jak ten sweter z ciebie spadał. Mógłbym mu pomóc. - zignorowałam to i zajęłam się rozplątywaniem warkoczyków Noelle. - Teraz będziesz mnie ignorowała? - wyłączył telewizor i przysunął się tak, że stykaliśmy się nogami. - Żałuje tego, słyszysz?
- Ide po pśa... - powiedziała Ami, zsunęła się z moich kolan i pobiegła po zabawkę.
- Liss? - Zayn kucnął przede mną i położył mi ręce na kolanach. - Nie chciałem tego. To był impuls.
- A co jak kolejnym razem zdenerwujesz się jeszcze bardziej? - zapytałam, pociągając nosem.
- Chodź tutaj. - wstał, pociągnął mnie za ręce tak, że teraz staliśmy naprzeciwko siebie.


- Nie pójdziesz do pracy. Zostaniesz w domu, a obiecuje że to się już nigdy nie powtórzy.
- Ale Z...
- Nie! - przerwał. - Jesteś tak piękna, że nie mogę cię nigdzie wypuścić. Jestem cholernie zazdrosny. Przykro mi, ale tego nie zmienię.
- To tylko...
- To nie tylko praca. Dla mnie to coś więcej. Rozumiesz? - powoli kiwnęłam głową. - Więc teraz będziesz grzeczną dziewczynką i posłuchasz męża. - pogładził mnie po policzku. - Spójrz na mnie. - wykonałam jego prośbę. - Masz zaszklone oczy. Nie płacz. Już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Będzie dobrze. - pocałował mnie namiętnie. Byłam tak zajęta rozmyślaniem nad tym co powiedział, że nie odwzajemniłam pocałunku. - Postaraj się trochę. - uśmiechnął się. Na chwilę zobaczyłam w nim dawnego Zayn'a. Mojego Zayn'a.
- Zamyśliłam się. - wyjaśniłam.
- To masz jeszcze jedną szansę. - znów mnie pocałował. Przyciągnęłam go mocniej do siebie, odwzajemniając pocałunki. Wplotłam palce w jego bujne włosy. Podsadził mnie i posadził na komodzie. Leciutko ciągnęłam pasma jego włosów. Znów się uśmiechał. Nie chciałam tracić chwili, kiedy znów był moim Zayn'em. Poczułam wibracje w kieszeni.
- Co to? - zapytał na chwilę się ode mnie odrywając.
- Telefon. - mruknęłam. Sięgnął do mojej kieszeni i spojrzał na ekran.
- Tamara. - przeczytał.
- To pewnie nic ważnego. - powiedziałam i znów przyciągnęłam go do siebie.Odłożył telefon obok mnie. Jednak cały czas dzwonił.
- To irytujące. - mruknął.
- Odbiorę. - westchnęłam i sięgnęłam o komórkę. - Halo?
- Liss... - szepnęła Tamara. - Musisz mi pomóc. - pociągnęła  nosem.
- Co się dzieje? - lekko się zaniepokoiłam. - Ty płaczesz?
- Ja.. tak. Proszę przyjedź. Musimy porozmawiać. Bądź sama. Proszę Liss.
- Dobrze. Zaraz będę. - rozłączyłam się.
- Nie, nie, nie... - Zayn wtulił się w mój obojczyk.
- Zayn muszę. To moja przyjaciółka. Potrzebuje mnie. Zostaniesz z Ami? - poprosiłam.
- Pojadę z tobą. - zaproponował.
- Nie. Tamara prosiła, żebym była sama. Płakała, a ja nie wiem czemu. Może chodzić o Hazze. To co? Wracam za max dwie godziny hm? - uśmiechnęłam się.
- No chyba wytrzymam. - powiedział po czym mnie pocałował. - Wracaj szybko. Widzę cię tu za dwie godziny.

***

- Tammy? - wpadłam do domu blondynki. - Już jestem!
- Jest w salonie. - Harry wyszedł z kuchni i mnie przytulił. - Cześć. Porozmawiaj z nią, bo ja już nie mam pojęcia o co może chodzić. Jadę tymczasem do Zayn'a. Uważaj na nią. - dodał szeptem. Zaprowadził mnie do pokoju, w którym na kanapie siedziała skulona Tammy. Pocałował dziewczynę w czubek głowy. - Kocham cię. - szepnął i wyszedł.
- Tammy co jest? - zapytałam, siadając obok niej.
- Ja już nie dam rady. Bez ciebie nie dam rady. - wyszeptała, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Powiem ci, ale przysięgnij że nikomu nie powiesz. W szczególności Harry'emu, Zayn'owi też nie bo mu wypapla. Nikomu!
- Obiecuję! - powiedziałam poważnie.
- Pamiętasz mojego brata, Alex'a? - kiwnęłam głową. - Wiesz, że zmarł dwa lata temu. Kilka tygodni po pogrzebie przyszli do mnie.. goście. Powiedzieli, że jeśli ich posłucham nic się nie stanie mojej rodzinie i Harry'emu. Ale jeśli zrobię coś nie tak wszystkich zabiją. Natychmiast się zgodziłam. I właśnie wtedy weszłam do mafii za mojego brata. Dowiedziałam się jak zginął. Wykonywał zlecenie, ale ktoś ich zaskoczył. Alex'a zastrzelono. Był w tej mafii tylko po to, by spłacić zaczerpnięte szybciej długi. Problem w tym, że nie zdążył. Ta odpowiedzialność spada na mnie. Od dwóch lat jestem członkiem grupy rozprowadzającej narkotyki Liss... - słuchałam tego i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie słyszę. Tamara w gangu?! Zawsze miała wybuchowy charakter, ale bez przesady. - Z  początku przydzielano mi drobne zadania, rozwożenie towaru, ale dziś dostałam zadanie, by... zabić człowieka rozumiesz Liss?! - wybuchnęła płaczem. - Zabić! Mój szef powiedział, że jeśli tego nie zrobię zabiją Harry'ego. Odpowiedziałam, że zrobię wszystko by chronić Hazzę. Dziś o północy mam się zjawić w starej, opuszczonej kamienicy. Ma tam nocować przedstawiciel wrogiego gangu. Moim zadaniem jest go zabić.
- Chyba tego nie zrobisz. - szepnęłam zaskoczona.
- A mam jakiś wybór? - załkała. - Kocham Harry'ego do szaleństwa. Nie pozwolę, by coś mu się stało. Zrobię to.
- Tamara zastanów się..
- Już się zastanowiłam. Liss jesteś moją przyjaciółką prawda?
- Oczywiście.
- Pojedź tam ze mną. Potrzebuję twojego wsparcia.
- Nie. - odpowiedziałam szybko. - Tammy mogę dla ciebie zrobić wiele, ale nie będę ci pomagać w zabijaniu człowieka!
- Elissa proszę!
- Nie. - wstałam. - To dla mnie za dużo Tammy. Przepraszam, ale nie.
- Postaw się w mojej sytuacji! - wrzasnęła. - Grożą ci, że zabiją Zayn'a i Ami. Co robisz? - zastanowiłam się nad tym. Nie mogę znieść myśli, że ktoś mógłby mi odebrać moją małą Noelle i Zayn'a. Kocham ich oboje bardziej niż cokolwiek na tym świecie.
- Sama zabijam. - szepnęłam.
- Pomóż mi... - łkała.
- Będę tylko obok ciebie. - odparłam. - Nie możesz liczyć na nic więcej.
- Dziękuję! - przytuliła mnie.
- Ale proszę.. nie proś mnie o to nigdy więcej. Pojadę do domu, zabiorę ubrania na zmianę i przekonam Harry'ego, żeby został dziś u nas na noc, co ty na to?
- Dobry pomysł. - wybiegłam z mieszkania i wsiadłam do samochodu. W 15 minut dojechałam do domu.
- Szybko. - powiedział Zayn, gdy wpadłam do salonu.
- Jestem tylko na chwilę. - sprostowałam, wyciągając z szuflady większą torbę.
- Co? - zapytał.
- Zostaje dziś na noc u Tammy. Muszę jej pomóc...
- Co z nią? - Harry natychmiast się ożywił. I co powiedzieć? Myśl Liss, myśl!!
- Jest... dobrze, ale muszę z nią dziś zostać. Będzie lepiej, jeśli prześpisz się u nas Harry. Tamara.. cóż... Potrzebuje mnie dziś. Poradzicie sobie z Ami?
- Jak to zostajesz u Tammy? - Zayn podszedł do mnie. - Ja już nie mam nic do gadania? A co z Noelle?
- Proszę zostań z nią... - poprosił Harry. - Zajmiemy się Noelle. Tylko niech moja Tammy do mnie wróci.
- Uważaj na siebie.. - szepnął Zayn i mnie pocałował. Pobiegłam na górę, spakowałam kilka rzeczy, ucałowałam na dobranoc Ami i Zayn'a i wróciłam do Tamary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz