niedziela, 19 lipca 2015

[06]



Rozdział zawiera scenę +18, czytasz na własną odpowiedzialność!


Co ja do jasnej cholery wyprawiam?
- Jesteśmy na miejscu... - szepnęła Tamara. Wskazała stary, rozpadający się budynek.
- Tammy przecież to nie ma sensu. - zatrzymałam ją. - Szef gangu. Nocuje w starej stęchłej kamienicy? To się kupy nie trzyma...
- Wiem. - ruszyła przed siebie. - Ja tylko robię to, co mi kazali Liss. Dla Harry'ego. - dodała ciszej. Przeszłyśmy przez łąkę. Tamara poprowadziła mnie do wnętrza budynku. - Skoro będą wjeżdżać tędy.. - wskazała na jedyny wjazd. - Najlepsza pozycja będzie... - rozejrzała się dookoła. - Tam! - wskazała okno na pierwszym piętrze. Znajdowało się na wprost od wjazdu. - Pospiesz się. - Udałyśmy się we wskazane miejsce.
- Oprzyj się o ścianę i nic nie mów. - ostrzegła. Wykonałam jej polecenia lekko przerażona. Nie była już tą Tamarą sprzed lat. Była silna, niezależna i zdesperowana. Siedziałam już tak z pół godziny w kącie zrujnowanego pokoju. Tammy natomiast siedziała przy oknie z bronią w ręku. Tamara i broń. Przeżyłam taki widok, więc już nic mnie nie powinno zdziwić.
- Jedzie... - szepnęła Tammy. - Nic nie mów i się nie ruszaj...
- Tamara! - do pomieszczenia wszedł napakowany murzyn. Chciałam krzyknąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. - Jest ich piątka. Posuń się. - nieznajomy podszedł do okna. Po drodze zmierzył mnie zimnym wzrokiem. - Później o niej pogadamy. - szepnął. - Strzelasz do gościa w garniaku, ja biorę resztę. - Dziewczyna kiwnęła głową. Spojrzała na mnie. Widziałam w jej oczach lekkie przerażenie, ale ukryte bardzo, bardzo głęboko. Nie chciałam wiedzieć co się wkoło mnie dzieje, więc mocniej objęłam się ramionami. Próbowałam myśleć o czymś miłym. O mojej małej Ami, o jej pierwszych kroczkach. O ślubie moim i Zayn'a, o naszej pierwszej randce. Nagle otworzyłam oczy, bo przestraszył mnie strzał. Najpierw jeden, potem kolejne. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Cała drżałam, jednak nie byłam w stanie się poruszyć. Nie mam pojęcia ile czasu minęło.
- Liss? - poczułam czyjąś rękę na swojej. Otworzyłam oczy. - Po wszystkim. Chodź. - uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Chodźmy do domu.
- Zostaw mnie! - wybuchłam. Nie chciałam tego. To jakoś tak samo... Odsunęłam się od Tamary. Nie panowałam nad sobą. - Morderco...
- Liss nie..
- Dość tego. - nad nami stanął ten sam facet, który pomógł jej zabić. - Zabieramy ją do szefa. Za dużo widziała.
- Nie! - Tamara wstała i zasłoniła mnie własnym ciałem. - To jej nie dotyczy Dylan! Ja poniose wszystkie konsekwencje. Puść ją. Niech wraca do domu. Proszę. - mężczyzna zamyślił sie.
- Ostatni raz pójdę ci na rękę. Zabierz ją stąd. Jutro o 15 widzimy się tam, gdzie zawsze.

***

Nie wiem jak i kiedy, ale znalazłam się w swoim domu, na kanapie. Wkoło mnie stali Zayn, Tamara i Harry.
- Jak do cholery nie wiesz co jej jest?! - Zayn krzyczał na Tammy. - Była u ciebie!
- Zayn zluzuj. - ostrzegł Harry.
- Przecież mówię, że obudziła się z krzykiem! - Tamara wtulała się w Hazze. Czułam się, jakby mnie tam nie było. Myślami dalej byłam w starej kamienicy, a wokół mnie rozbrzmiewały strzały.
- Przestańcie! - wybudziłam się w końcu.
- Liss co jest? - Zayn usiadł obok mnie.
- Zamknij się i mnie przytul. - z oczu pociekły mi łzy. Zayn o dziwo nic nie powiedział i zrobił to, o co go prosiłam. Oparł podbródek na mojej głowie.
- Pora na nas. - szepnął Harry. - Dobranoc. - Wyszedł razem z Tamarą. Zayn nadal nic nie mówiąc wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. położył się razem ze mną na łóżku i głaskał
 troskliwie po włosach. W końcu czułam się w pełni bezpiecznie.
***
-Liss... - usłyszałam zachrypnięty głos Zayn'a. - Liss dziecko płacze.
- To idź do niej. - mruknęłam, chociaż wiedziałam że to bezcelowe. Tak, czy siak to ja wstanę do Noelle.
- Nie zapominasz się? - otworzyłam oczy. - Idź do swojej córki.
- To twoją córką już nie jest? - zapytałam, wstając.
- Jest, jest. A teraz idź ją uspokój, bo chce się wyspać. - westchnęłam i ruszyłam do pokoju Ami. Weszłam cichutko do środka i zobaczyłam, jak mała bawi się misiami w łóżeczku. Miałam nadzieje, że jeszcze uśnie, więc na palcach opuściłam pomieszczenie. Wróciłam do łóżka. Pociągnęłam kołdrę w swoją stronę, by móc się dokładnie okryć.
- Co robisz? - zapytał Zayn. Zdawał się być bardziej przytomny niż kilka minut temu.
- Wziąłeś całą kołdrę.
- Doprawdy? - pociągnął ją tak, że cała znajdowała się na nim.
- Zabawne... - szepnęłam. Usiadłam. Spojrzałam na zadowolonego Malika. Uśmiechnięty leżał z zamkniętymi oczami. Mimowolnie zaczęłam się uśmiechać. Leżał na plecach, a ja jedną ręką zaczęłam kreślić linie na jego klatce piersiowej. Wyszczerzył się jeszcze bardziej.
- Co robisz? - zamruczał.
- Ja? - zapytałam z ironią. -Nic takiego. - Położyłam się obok, nie zaprzestając "rysowania".
- Co robisz? - powtórzył.
- Próbuje cie zmusić do oddania kołdry. - szepnęłam i zjechałam na jego umięśniony brzuch.
- A ja myślę... - wydał z siebie cichy pomruk. - ...że chcesz mnie doprowadzić do obłędu.
- Nie sądzę... - zaczęłam delikatnie ściągać z niego kołdrę, ale szybko ją przytrzymał.
- Tak szybko ci jej nie oddam. - otworzył swoje brązowe oczy. - Najpierw musisz na nią zasłużyć.
- Tak? A jak? - zdałam sobie sprawę, że brakował mi Zayn'a w każdy możliwy sposób. Nienawidziłam, gdy zmuszał mnie do wielu rzeczy. Chciałam tylko poczuć jego fizyczną bliskość, okazaną z troską i miłością. Teraz juz wiedziałam jak brakowało mi jego rozpalonego ciała. Miałam tylko jeden cel: podpuścić mojego Bad Boy'a i doprowadzić do szaleństwa. Zaczęłam całować jego szyję, obojczyki, zjeżdżając coraz to niżej.
- A ja mam wrażenie, że chcesz pozbawić mnie nie tylko kołdry ale i bokserek... - uśmiechnął się.
- Śmiała uwaga, panie Malik. Lecz nie wiem, czy trafna. - odpowiedziałam między pocałunkami.
- Wie pani co, pani Malik? - zapytał, wplątując palce w moje włosy i co chwile wydając ciche pomruki zadowolenia.
- Nie wiem... - uśmiechnęłam sie delikatnie przygryzając skórę na jego szyi.
- Mmm po tym będzie ślad... - znalazłam się na wysokości jego twarzy.
- Trudno. - powiedziałam, po czym wpiłam się w usta Mulata. Jedną ręką przyciągnął mnie tak, że leżałam na nim.
- Jest pani niegrzeczna, pani Malik... - szepnął, gdy się od niego oderwałam. Zaczął podsuwać moją bluzkę. Szubko i zręcznie przekręcił nas tak, że teraz to ja leżałam pod nim. Jednym sprawnym ruchem zerwał ze mnie bluzke.
- I to ja jestem niegrzeczna? - roześmiałam się.
- Ty kochanie jesteś niegrzeczna i dlatego poniesiesz karę, wymierzoną przez moją skromną osobę. - zaczął całować mój brzuch.
- Opanuj się. - znów się śmiałam. Przerwał wykonywaną czynność i spojrzał mi prosto w oczy. - No co?
- Nic. - odwzajemnił uśmiech. - Cholernie mnie podniecasz. To tyle. - wyszczerzył się.
- Opanuj się Malik! - zawołałam, gdy ściągnął moje dresy.
- Sama to zaczęłaś, pani Malik. - rękami wodził po całym moim ciele, nie przestając pieszczenia pocałunkami. - A teraz dostaniesz to, czego chciałaś...
- A myślałam, że dostanę karę. - westchnęłam, gdy sięgnął ręką do zapięcia mojego stanika.
- Gdy z tobą skończę, przez tydzień nie będziesz mogła usiedzieć... - rękami zaczął masować moje piersi. Co chwila wydawałam z siebie ciche jęki. Usłyszałam dźwięk rozerwanego materiału o zdałam sobie sprawę, że po mojej bieliźnie juz nic nie zostało. Resztkami sił wsunęłam się pod Zayn'a i zaczęłam ciągnąć jego bokserki w dół.
- Ciągle jesteś niegrzeczna... - uśmiechnął się i przytrzymał mnie za nadgarstki.
- Teraz juz nie wyprę się nazwiska Malik... - jęknęłam, gdy zaczął całować wewnętrzną stronę moich ud.
- Czy ty coś sugerujesz? - spojrzał na mnie. Nie odpowiedziałam. - Pora na karę... - szepnął, a ja sekundę później krzyknęłam. Przeszył mnie ból, gdy Zayn ostro we mnie wszedł. Ból mieszał się na przemian z rozkoszą. Mualt poruszał się we mnie szybko i brutalnie, powodując przy tym obustronne jęki i krzyki. Zaczęłam drapać go po plecach.
- Obiecałem... karę... i dotrzymałem... słowa... - wysapał tuz przy moim uchu.
- Mmmm... - nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego innego słowa. - Jesteś... - łapczywie chłonęłam powietrze. Wyginałam się w każdy możliwy sposób.
- Niesamowity... - jęknął Zayn.
- Mmmm... - całkowicie oddałam się rozkoszy.
- Podniecający.. - szepnął.
- Mhmmm..
- Powiedz! - krzyknął i znów zdecydowanie i brutalnie wszedł we mnie głębiej. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafi. - Powiedz Liss!
- I... - nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. Zayn wypełniał mnie całą. Czułam go każdą częścią ciała. - Ideaa... Ja zaraz... - wiedziałam, że jestem juz bliska szczytu. Z tego co widziałam Zayn'owi tez niewiele brakowało.
- Powiedz!
- Idealny!!! - krzyknęłam. W tym samym czasie Zayn wpił się we mnie ostatni raz. Doszłam kilka sekund po nim.
- Tak jak obiecałem... - skończył poruszać się we mnie, ale nadal czułam go w sobie. Opadł na mnie swoim ciałem, przygniatając mnie. Jego ręce znajdowaly się po obu stronach mojej głowy. Jego mokre od potu włosy lepiły się do mojej szyi. Leżał chwile w bezruchu. W końcu ocknąl się i spojrzał na mnie. Przy każdym nawet najmniejszym ruchu odczuwałam jak jego męskość porusza się we mnie, co wywoływało ponowne stęknięcia i Zayn'a i moje. - Jesteś taka cudowna... - wyszeptał.
- Cudowna... - jęknęłam. - Ale na karę i tak zasłużyłam?
- Oo tak. - pocałował mnie. Po chwili wyszedł ze mnie. Usiadł okrakiem na moich biodrach.
- Ej! - zawołałam.
- Hm?
- Wracaj na miejsce.. - wysapałam.
- Że jak? - Zayn pochylił się nade mną.
- Wracaj na miejsce Malik! - powiedziałam nieco głośniej.
- Żartujesz sobie? - zaśmiał sie.
- Jestem cholernie poważna Zayn! No już!
- Nie wystarcza ci?! - był wyraźnie zdziwiony.
- Jak widzisz! - warknęłam. - Skoro ja spełniam twoje zachcianki ty możesz po spełniać moje...
- Jesteś pewna? - zmarszczył czoło.
- Malik! Przed chwilą miałeś gdzies czy mnie boli, czy nie wiec z łaski swojej kontynuuj to, co tak bardzo mi się podobało..
- A magiczne słowo? - uniósł brew i położył się obok mnie. Nie podoba mi się to.
- Prooooszę ! - Jęknęłam. - Tak bardzo proszę... - usiadłam na nim okrakiem.
- O co prosisz? - udawał zdziwionego.
- O ciebie. . - przygryzłam wargę.
- Przeciez jestem.. - drażnił się ze mną..
- Tak baaardzo prooszę. Chcę poczuć ciebie w sobie! - jęknęłam.
- Zayn! - usłyszeliśmy głos zza drzwi. Z pewnością należał do Louis'a. - Skończ dorabiać Noelle rodzeństwo i chodź tu! Mamy sprawę do załatwienia!
- Louis! - warknęłam. - Nie masz nic lepszego do roboty?!
- Nieee...
- Wybrałeś zły moment. - zawołał Zayn.
- Ruchy, bo tam wejdę!
- Tomlinson... - powiedziałam i ruszyłam do szafy znaleźć ubrania. - Doprowadzasz mnie do szału!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz