Liss
Gdy wyplątałam się z objęć Zayn'a
podreptałam do łazienki. Musiałam siusiu. I to pilnie. Gdy wyszłam
spojrzałam na zegar. 13:12 ?! I jeszcze nikt nas nie obudził? Wciągnęłam
szlafrok i zeszłam na parter. W kuchni siedział szczęśliwy Niall i pił
coś...
- Kakałko? - zapytałam siadając obok.
- Mhm.. - mruknął. - Pychota. Nie wiedziałem, że mleko w proszku jest takie dobre. - powiedział upijając kolejny łyk.
- Niall... To mleko dla kobiet w ciąży. - powiedziałam. Blondyn natychmiast wypluł to co miał w ustach.
- Nie mogłaś powiedzieć?! - krzyknął i podbiegł do zlewu, by wypłukać usta wodą. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Wróciłyśmy!! - El, Sophia i Karen pojawiły się w salonie z pełnymi siatami.
- Zakupy?! - oburzyłam się. - I to beze mnie?!
- Spokojnie. Odebrałyśmy nasze suknie na dzisiejszy wieczór. Twoją też mamy. - wyjaśniła Sophia. El zaczęła przeglądać torby.
-
Ta jest twoja. - powiedziała, podając mi suknie. - A teraz marsz na
górę się ubrać, bo za godzinę mamy fryzjera, a za 4 godziny rozpoczyna
się gala. - pobiegłam szybko na górę. Przy schodach natknęłam się na
Zayn'a.
-Eej... - złapał mnie w talii. - Gdzie się tak spieszysz księżniczko?
- Muszę się przebrać, bo za godzinę mamy fryzjera. - wyjaśniłam i pomachałam mu przed nosem suknią.
- Może ci pomóc? - zamruczał.
- Ty już dosyć narobiłeś Zayn! - zawołała z dołu Karen. - Liss ukradnę ci te czarne szpilki!
- Jasne jasne.. - odkrzyknęłam.
- To co? - zapytał.
- Poradzę sobie. - pocałowałam go i uciekłam do łazienki.
Pamiętam,
że były to jedne z najszczęśliwszych chwil mojego życia. Myślałam, że
Zayn pogodził się z tym, że zostanie ojcem. Był bardziej czuły w
stosunku do mnie, nie raz mówił do mojego brzucha, całował go. Wspierał
mnie przez pierwszy miesiąc. Potem wyjechał w trasę, ale codziennie
rozmawialiśmy. Natomiast moja rodzina... cóż... Zerwali ze mną kontakt.
Nigdy nie lubili Zayna, a gdy dowiedzieli się, że jestem z nim w ciąży
nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Gdy One Direction wrócili z trasy
byłam już blisko porodu. Urodziłam córeczkę. Śliczną, małą Noelle Ami
Malik. Była podobna do Zayn'a. I to bardzo.
- Mama! - mój mały człowieczek właśnie ciągnął mnie za nogę. Wzięłam czterolatkę na kolana. - Gdzie jeśt tata? - zapytała.
-
Tata? - głos mi zadrżał. Co wieczór te same pytania. I co mam jej
powiedzieć? Że jej kochany tatuś pije piwsko z kumplem i ma nas głęboko w
dupie?! Że traktuje dom jak hotel, a mnie jak zabawkę?! - Jest z
wujkiem Harry'm kochanie. Niedługo przyjdzie. A teraz pora spać, tak? -
wzięłam małą i zaniosłam ją do góry do łóżeczka. Gdy tylko zasnęła
skierowałam się do łazienki i odkręciłam wodę. Potrzebowałam gorącego
prysznica. Już nie martwiłam się o Zayn'a. Przyzwyczaiłam się. Zawsze
wracał późno. W pewnym sensie byłam wdzięczna Harry'emu. Był aniołem
stróżem mojego męża. Zayn nie słuchał praktycznie nikogo. Tylko jego.
Weszłam pod prysznic. Nie wiem jak długo tak stałam. Wydawało mi się, że
usłyszałam trzask drzwi. W sumie było to niemożliwe, bo zamknęłam je na
klucz, a drugi klucz miał tylko Zayn, który wracał o 1, czasami o 2 w
nocy. Nie przejęłam się tym za bardzo. Nagle poczułam jak ktoś łapie
mnie od tyłu. Wystraszyłam się i krzyknęłam.
- Spokojnie. To tylko
ja... - poczułam odór wódki. Odwróciłam się. Zayn stał przy mnie. -
Niespodzianka. - uśmiechnął się. Brawo. Stał o własnych siłach. Czyli
nie był aż tak schlany. - Cieszysz się? - nie puszczał mnie.
- Stoisz o własnych siłach. Brawo! - rzuciłam poirytowana. - A teraz przesuń się, bo chcę wyjść.
- Przecież dopiero przyszedłem. - nie dawał za wygraną.
- Porozmawiamy jak się wykąpiesz. Cuchniesz Zayn. - powiedziałam poważnie.
- To wykąp się ze mną. - zamruczał i mnie pocałował.
- Puść! Zayn puszczaj mnie! - krzyknęłam i popchnęłam go na ścianę prysznica.
-
Nie! - powiedział spokojnie, łapiąc mnie za nadgarstki. Przywarł do
mnie całym ciałem. Nie mogłam złapać tchu. Usłyszałam płacz Ami.
Zebrałam wszystkie siły i znów popchnęłam Zayn'a.
- Dziecko płacze. - powiedział.
-
Właśnie. - potwierdziłam i szybko wyszłam z kabiny. Wytarłam się
ręcznikiem, ubrałam piżamę i poszłam do pokoju Ami. Miała zły sen i
dalej nie mogłam jej uspokoić. Zabrałam ją do sypialni swojej i Zayn'a.
Położyłam się, a mała wtuliła się we mnie. Zamknęłam oczy, ale mimo
wszystko nie mogłam zasnąć. Po ok. 20 minutach Zayn wszedł do pokoju.
Zapalił światło i westchnął.
- Po co kupowaliśmy aż trzy łóżeczka,
skoro ciągle śpi z nami co? - zapytał, wskazując na Noelle. Byłam
zdziwiona, że język mu się nie plątał. Gdybym go nie znała, uznałabym że
nie jest pijany.
- Bądź ciszej i zgaś światło. Nie widzisz, że Ami śpi? - warknęłam.
-
Spokojnie kochanie... - uśmiechnął się. Jednak nie był to już ten sam
uśmiech co kiedyś, pokrzepiający i troskliwy. Ten był... złośliwy i
taki... obojętny. Podszedł do szafy i wyjął pierwsze lepsze spodnie od
piżamy. Wciągnął je i położył się obok Ami.
- Prosiłam, żebyś zgasił światło. - przypomniałam zrezygnowana.
- Chcę popatrzeć. - powiedział nie odrywając wzroku od Noelle.
-
Jakoś w dzień nie masz ochoty na nią patrzeć. Wolisz lampić się w
telewizor, albo wychodzić z Harry'm do klubów! - podniosłam głos.
- Nie krzycz. - spojrzał na mnie groźnie.
- Nie krzyczę. - odpowiedziałam. - Mówię jak jest.
-
Jest podobna do mnie... - pogładził Ami po policzku. Dziewczynka
kichnęła przez sen. Usiadł po czym przeniósł Ami do łóżeczka, które
stało w kącie pokoju. Zgasił światło i wrócił do łóżka. Miałam nadzieje,
że jutro uda nam się porozmawiać. Zamknęłam oczy i mocniej opatuliłam
się kołdrą. Marzyłam tylko o tym, by zasnąć.Poczułam jak Zayn dotyka
nosem moje włosy.
- Nie śpij jeszcze... - powiedział. - Mam inne plany.
- Ale ja chce spać! - syknęłam. Siłą odwrócił mnie do siebie.
- To boli.. - powiedziałam, gdy zacisnął rękę na moim ramieniu.
- Nie trzeba było zgrywać niedostępnej kotku. - pocałował mnie i po chwili znalazł się nade mną.
-
Przestań!!! - warknęłam, próbując go zrzucić. Na nic. Jego ramiona
oplatały mnie zbyt mocno. Zayn był za silny. Kiedyś uwielbiałam, gdy
mnie przytulał. Czułam się bezpieczna i wyjątkowa. A teraz? To uczucie
prawie całkiem się wypaliło.
- Ćśśś... - uciszał mnie, całując po szyi. - Zaufaj mi. Wszystko będzie w najlepszym porządku.
- Nie ufam ci... - szepnęłam. - Już nie Zayn. - poczułam, że moje oczy robią się wilgotne.
-
Przecież nie zrobię ci krzywdy. - uśmiechnął się i zaczął zdejmować
moją piżamę. Nawet nie wie ile krzywdy mi już wyrządził. I mi i Ami.
- Nie dzisiaj Zayn... - prosiłam i nie mogłam powstrzymać łez. - Proszę.
- Ćśś... - powtarzał tylko.
Co za...co za...zabiję go! Po prostu go kur...zabiję!
OdpowiedzUsuńJak on mógł?! Co za wstrętny alkoholik i...brak mi słów normalnie.
A poprzedni tak dobrze się zapowiadał.
Eh...czekam na next i życzę weny..
Rozpisałabym się bardziej, ale po prostu...po prostu brak mi słów, żeby to opisać.
Ale rozdział ciekawy...i taki...dramatyczny :)